środa, 20 czerwca 2018

"Marionetka" Amo Jones


Witam!

A dziś pomówimy trochę o drugim tomie Elite King's Club, czyli „Marionetce” Amo Jones. Jak pamiętacie albo i nie, do pierwszego tomu miałam mieszane uczucia, ale w efekcie finalnym pozycja mi się podobała, a jak było tutaj? Było lepiej czy gorzej? Zaraz się przekonacie.

Życie Madison jest w niebezpieczeństwie. Dziewczyna poznała sekrety chłopaków z tajemniczego klubu i teraz może zapłacić za to życiem. Już wie, że musi uciekać i to jak najszybciej i jak najdalej. Pytanie, czy jest miejsce na świecie, gdzie może się skryć, szczególnie przed przywódcą klubu, któremu być może oddała już część swojego serca?”

Tylko ty widzisz światło tam, gdzie inni widzą mrok, Madison.

Nie wiem czy zacząć od pozytywnych czy negatywnych stron tej pozycji, ale po chwilowych przemyśleniach stwierdzam, że zacznę od tego czego jest mniej i zmieści mi się to w jednym akapicie, a mianowicie minusy. Gdy skończyłam czytać książkę miałam mieszane uczucia i naprawdę się zdziwiłam, że znalazłam tylko parę niepasujących mi rzeczy, ale po chwili zorientowałam się dlaczego tak było. Mój mętlik w głowie powstał tylko i wyłącznie dlatego, że „Marionetka” była niezwykle chaotycznie napisana i ciężko momentami było się zorientować, o co akurat chodzi, ale muszę przyznać, że nawet to nie odebrało mi przyjemności z lektury. Drugim mankamentem, który mnie niezwykle drażnił to irytująca, główna bohaterka. Trochę szkoda, że od początkowych wydarzeń nie zmądrzała, no ale koniec końców dało się ją jakoś strawić, bo nawet udawało jej się zrobić coś zaskakującego i niepodobnego do niej. I na tym kończy się moje marudzenie, czas aby w końcu przejść do pozytywnych stron tej powieści.

Kolejny raz urzekł mnie tutaj klimat, który udziela się czytelnikowi już na początku. Uwielbiam mroczne książki owiane tajemnicą, więc to nic dziwnego, że przypadła mi ona do gustu. Po pierwszym tomie miałam więcej pytań niż odpowiedzi i muszę Wam powiedzieć, że tutaj wcale nie jest lepiej. Autorka sprytnie żongluje informacjami, niby rzuca rozwiązanie, ale przy okazji zostawia kolejną niewiadomą. Bardzo sprytnie. Dlaczego? No bo żeby poznać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, chcąc czy nie trzeba będzie sięgnąć po ostatnią część.

Wydaje mi się, że „Marionetka” jest spokojniejsza, jest mniej brutalna i wulgarna, chociaż nie można narzekać na całkowity tego brak, więc jeśli komuś to w „Srebrnym Łabędziu” przeszkadzało, tak tutaj nie powinno się to rzucać zbytnio w oczy. No i oczywiście warto wspomnieć o relacji Madison z Bishoptem, która tylko dezorientuje czytelnika i sprawia, że już nie jest się pewnym co do uczuć, które ich łączą. Nienawiść? Miłość? Pożądanie? A może wszystko naraz? Nie powiem, ale ta para mocno mnie intryguje i sprawia, że mimo wszystko chce poznać ich dalsze losy i zobaczyć jak zakończy się ta znajomość.

Kiedy zakochujesz się w diable, uważaj, żeby nie wylądować twarzą do ziemi z sercem przebitym jego rogami.

Muszę jednak przyznać, że ten tom podobał mi się bardziej niż poprzedni, bo wydaje mi się, że jest bardziej dopracowany i bohaterowie nie są już tacy płascy, mają więcej ludzkich cech, które sprawiają, że stają się bardziej rzeczywiści. Czy polecam? Jak najbardziej! Jest to intrygująca lektura, która wciąga od pierwszej strony, co bardzo rzadko się zdarza. Z pewnością dostarczy Wam wielu niezapomnianych wrażeń i sprawi, że będziecie chcieli więcej.

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Kobiecemu.


Pozdrawiam, Judyta

1 komentarz:

  1. Szkoda, że główna bohaterka nic nie zmądrzała. W pierwszym tomie pobiła wszystkie rekordy głupoty, ale trochę ciekawi mnie jak dalej się potoczy ta historia, więc pewnie się skuszę na 'Marionetkę' :)

    OdpowiedzUsuń