Witam!
Dzisiaj
przychodzę do Was z recenzją „Ani żadnej rzeczy” S.M. Borowiecky. Jest to
książka, którą bardzo chciałam przeczytać, więc pokładałam w niej dużą nadzieję
i miałam względem niej wiele oczekiwań. Czy je spełniła? Zobaczcie poniżej ;)
Główna
bohaterką jest Zoja Pietrowna, która mieszka w Nowym Jorku. Pewnego dnia
przyjeżdża do Polski, a konkretnie do Sobótki Nowej, ponieważ została
zawiadomiona o śmierci swojej babki, której jak mówi nie znała. Przyjechała
dlatego, że pewien człowiek obiecał jej wszystko wyjaśnić, ale tajemnicza osoba
się nie pojawiła. Następnie bohaterka dowiaduje się, że jej babcia została
zamordowana. Zoja wraz z księdzem Piotrem postanawiają odkryć prawdę. Dlaczego
to się stało? Kto to zrobił? Zaczynają coraz bardziej zagłębiać się w sprawę,
co powoduje makabryczny rozwój wydarzeń. Odkrycie przeszłości swojej rodziny
zaczyna Zoję przerastać.
Zoja
Pietrowa jest bohaterką, która przypadła mi do gustu, mimo że z początku
irytowała mnie swoim zachowaniem, lecz później gdy stałą się bardziej stanowcza
i zdecydowana w swoich działaniach, zaczęłam coraz bardziej darzyć ją sympatią.
Ksiądz
Piotr, który jest proboszczem w Sobótce Nowej, był dla mnie tajemniczą
postacią. Z początku wydawało mi się, że nic takiego nie wniesie do akcji
książki, natomiast potem przekonałam się jak bardzo mylne było to myślenie. Bohater
ten towarzyszy Zoji do końca całej powieści i dopiero na samym końcu zostały
potwierdzone moje obawy kim on naprawdę jest.
Książka
zawiera wiele intryg, teorii spiskowych, nieodgadnionych tajemnic Watykanu oraz
na nowo kreuje początki chrześcijaństwa. Wielu z was może stwierdzić, że jest to
bardzo kontrowersyjna książka i macie w zupełności rację, ale jak wiadomo trzeba
do niej podejść z przymrużeniem oka. Jest to świetny kryminał, który co racja
podważa historię jak i religię chrześcijańską, ale doskonale trzyma w napięciu.
Autorka
stosuje w książce takie zabiegi jak: urywanie w kluczowym momencie akcji, by po kilku/kilkunastu
stronach wyjawić co się wtedy wydarzyło. Z jednej strony jest to irytujące i
czytelnik zastanawia się, czy w ogóle dowie się co zdarzyło się potem, natomiast
gdy już zostaje to wyjaśnione jest taka myśl, że to było świetne zagranie, gdyż
zaczynamy myśleć: Co się mogło wydarzyć? Jak to się potoczyło? Tym samym
uruchamiając nasze szare komórki.
Co do moich
oczekiwań, to mogę z pełną uczciwością powiedzieć, że zostały spełnione. Dostałam
świetny kryminał pełen akcji i nieoczekiwanych wydarzeń. Do ostatniej chwili
trzymał w napięciu, co dla mnie jest bardzo ważne w tego typu książkach.
Bohaterowie nie byli nudni i irytujący, za to każdy z nich miał w sobie to coś,
co czyniło ich bliskich memu sercu i naprawdę ciężko było mi się z nimi
rozstać, a książkę czytało się tak łatwo i przyjemnie, że koniec nadchodził tak
szybko i nieoczekiwanie. Akcja biegła w szybkim tempie, nie było żadnych
długich opisów i rozwlekania się nad jakimś wątkiem, wszystko było opisane
zwięźle, a mimo to bardzo dokładnie, że nie miałam wrażenia by czegoś
brakowało.
Czy polecam
tą książkę? Jak najbardziej! Chociaż pewnie nie jest to książka dla wszystkich.
Polecam ją osobom, które mają dystans, lubią teorie spiskowe i nie są wrażliwe na
to, gdy ktoś podważa historię religii. W innej sytuacji czytacie ją na własną
odpowiedzialność! ;)
Recenzja
drugiej części „Która jego jest” już niebawem!
Za
możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Szpalta
Pozdrawiam, Judyta
Właśnie kończę czytać i zabieram się za drugą część. Książka naprawdę świetna, wciągająca. Warto ją przeczytać
OdpowiedzUsuń