niedziela, 27 sierpnia 2017

"Ani żadnej rzeczy" S.M. Borowiecky

Witam!

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją „Ani żadnej rzeczy” S.M. Borowiecky. Jest to książka, którą bardzo chciałam przeczytać, więc pokładałam w niej dużą nadzieję i miałam względem niej wiele oczekiwań. Czy je spełniła? Zobaczcie poniżej ;) 


Główna bohaterką jest Zoja Pietrowna, która mieszka w Nowym Jorku. Pewnego dnia przyjeżdża do Polski, a konkretnie do Sobótki Nowej, ponieważ została zawiadomiona o śmierci swojej babki, której jak mówi nie znała. Przyjechała dlatego, że pewien człowiek obiecał jej wszystko wyjaśnić, ale tajemnicza osoba się nie pojawiła. Następnie bohaterka dowiaduje się, że jej babcia została zamordowana. Zoja wraz z księdzem Piotrem postanawiają odkryć prawdę. Dlaczego to się stało? Kto to zrobił? Zaczynają coraz bardziej zagłębiać się w sprawę, co powoduje makabryczny rozwój wydarzeń. Odkrycie przeszłości swojej rodziny zaczyna Zoję przerastać.
Zoja Pietrowa jest bohaterką, która przypadła mi do gustu, mimo że z początku irytowała mnie swoim zachowaniem, lecz później gdy stałą się bardziej stanowcza i zdecydowana w swoich działaniach, zaczęłam coraz bardziej darzyć ją sympatią.
Ksiądz Piotr, który jest proboszczem w Sobótce Nowej, był dla mnie tajemniczą postacią. Z początku wydawało mi się, że nic takiego nie wniesie do akcji książki, natomiast potem przekonałam się jak bardzo mylne było to myślenie. Bohater ten towarzyszy Zoji do końca całej powieści i dopiero na samym końcu zostały potwierdzone moje obawy kim on naprawdę jest.
Książka zawiera wiele intryg, teorii spiskowych, nieodgadnionych tajemnic Watykanu oraz na nowo kreuje początki chrześcijaństwa. Wielu z was może stwierdzić, że jest to bardzo kontrowersyjna książka i macie w zupełności rację, ale jak wiadomo trzeba do niej podejść z przymrużeniem oka. Jest to świetny kryminał, który co racja podważa historię jak i religię chrześcijańską, ale doskonale trzyma w napięciu.
Autorka stosuje w książce takie zabiegi jak: urywanie w kluczowym momencie akcji, by po kilku/kilkunastu stronach wyjawić co się wtedy wydarzyło. Z jednej strony jest to irytujące i czytelnik zastanawia się, czy w ogóle dowie się co zdarzyło się potem, natomiast gdy już zostaje to wyjaśnione jest taka myśl, że to było świetne zagranie, gdyż zaczynamy myśleć: Co się mogło wydarzyć? Jak to się potoczyło? Tym samym uruchamiając nasze szare komórki.
Co do moich oczekiwań, to mogę z pełną uczciwością powiedzieć, że zostały spełnione. Dostałam świetny kryminał pełen akcji i nieoczekiwanych wydarzeń. Do ostatniej chwili trzymał w napięciu, co dla mnie jest bardzo ważne w tego typu książkach. Bohaterowie nie byli nudni i irytujący, za to każdy z nich miał w sobie to coś, co czyniło ich bliskich memu sercu i naprawdę ciężko było mi się z nimi rozstać, a książkę czytało się tak łatwo i przyjemnie, że koniec nadchodził tak szybko i nieoczekiwanie. Akcja biegła w szybkim tempie, nie było żadnych długich opisów i rozwlekania się nad jakimś wątkiem, wszystko było opisane zwięźle, a mimo to bardzo dokładnie, że nie miałam wrażenia by czegoś brakowało.
Czy polecam tą książkę? Jak najbardziej! Chociaż pewnie nie jest to książka dla wszystkich. Polecam ją osobom, które mają dystans, lubią teorie spiskowe i nie są wrażliwe na to, gdy ktoś podważa historię religii. W innej sytuacji czytacie ją na własną odpowiedzialność! ;)
Recenzja drugiej części „Która jego jest” już niebawem!
Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Szpalta 
Pozdrawiam, Judyta

1 komentarz:

  1. Właśnie kończę czytać i zabieram się za drugą część. Książka naprawdę świetna, wciągająca. Warto ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń