poniedziałek, 16 lipca 2018

"Bluszcz" Anna H. Niemczynow & "Nigdy się nie dowiesz" S.R. Masters

NASZ PATRONAT MEDIALNY
"Nie ma w życiu takiej rzeczy, która mogłaby zniszczyć człowieka. Nasze umysły w trakcie życia często ulegają zmąceniu. Należy jednak pamiętać, że mętna woda, jeśli postoi, wkrótce stanie się czysta. Wszystko mija, to jest optymistyczna wiadomość."


Anna Niemczynow przychodzi do nas z nową powieścią, która - jeśli wierzyć okładce - dotyka najtrudniejszych spraw, z jakimi niejednemu z nas przychodzi się zmierzyć. O jakie sprawy może chodzić? Co takiego dotyka ta powieść, że sprawia, iż śmiejemy się i płaczemy na zmianę? I przede wszystkim - czy ją polecam?

Sama okładka przywołuje na myśl podróż. Jest melancholijna, może odrobinę smutna. Czy zwiastuje jakieś zmiany? A może porzucenie dotychczasowego życia i ucieczkę? Albo nie ucieczkę, a właśnie ratunek?

Julita sprawia wrażenie szczęśliwej żony i matki. Przed ludźmi zakłada starannie przyszykowaną maskę, która tuszuje wszystkie bóle i to, z czym bohaterka się zmaga. Myśli, że cierpliwością, ciężką pracą i przemilczaniem pewnych rzeczy sprawi, że życie w końcu zacznie się układać i będzie tak, jak w bajce. Ale życie zdecydowanie nią nie jest. Próbuje stworzyć dzieciom ochronną kulę, której nic nie będzie w stanie zniszczyć, często kosztem własnego szczęścia i dobra.

Ela to samotna lekarka, która nie doczekała się w swoim życiu dzieci. Nigdy nie miała mężczyzny i pozostała dziewicą. Wspiera przyjaciółkę jak tylko może, ale żyje z ogromnym żalem i bólem w sercu, obwiniając się o to, że to przez nią Julita poznała swojego męża, który jest typowym panem i władcą, któremu wszystko się należy i, któremu wszyscy za wszystko powinni dziękować, no ewentualnie przepraszać. Ponadto skrywa tajemnicę, która zżera ją od środka i nie zawsze pozwala na normalne funkcjonowanie.

Obie te kobiety łączy nie tylko przyjaźń, ale również cierpienie. Obie zostały wychowane w głębokiej wierze.W obu przypadkach jest to jednak cierpienie z różnych powodów. Czy jest coś jeszcze, co je łączy?

Często tak mam, że w powieściach widzę cechy autorów. Wszak tworzą powieści z sercem, z dobrocią i często na bazie własnych doświadczeń. Tak było również w tym przypadku. Często jako główną bohaterkę widziałam Anię, chociaż Julita na pewno jest całkiem inna. Lubię, jak Pani Ania wkłada w swoje książki Boga. Nie jest to nic nachalnego, ale wysublimowanego i subtelnego, po przeczytaniu widzi się więcej w ludziach obok i chce się być po prostu kimś lepszym.

Anna Niemczynow w tej powieści poruszyła wiele tematów, które często są uważane za tematy tabu, albo się o nich nie mówi, co jest ewidentnym błędem. Kompleksy przecież dotyczą każdej z nas! Ile razy stałaś przed lustrem i patrzyłaś na siebie krytycznym okiem? Kiedy ostatnio popatrzyłaś na swoje odbicie i powiedziałaś "ale ze mnie super laska!"? W życiu chodzi o to, by pokochać siebie, a potem dopiero kochać innych! Depresja jest kolejną kwestią. Może przecież dotknąć każdej z nas. To podstępna choroba, która przychodzi często nawet z dnia na dzień. Homoseksualizm niestety również jest sferą, której wielu ludzi się boi. A przecież każdy ma prawo kochać tak, jak chce. Przemoc psychiczna i fizyczna - tu brakuje mi słów, jakimi mogłabym opisać ludzi, którzy ją stosują. To tyrani, złoczyńcy, którzy żerują na nieszczęściu innych. Takich ludzi nie powinno być w społeczeństwie w ogóle.

I właśnie o tym jest ta powieść... O samoakceptacji, radzeniu sobie ze swoimi demonami i po prostu życiu. Lepszym, takim, na które zasługujemy.

"Bluszcz" polecam z czystym sercem. Zaręczam, że na długo zapamiętacie tę powieść i będziecie do niej wracać.

Za możliwość przeczytania i patronowania dziękuję autorce Annie Niemczynow i Wydawnictwu Videograf



Serdeczności, Magdalena





„Zabiję troje nieznajomych. A wy będziecie wiedzieli, że to ja. Tym sposobem wszyscy będziemy połączeni. Na zawsze.”


„Czas bywa przerażający, kiedy zwraca się na niego uwagę.”
„Kiedy nastoletni Will mówi o tym, że zostanie seryjnym mordercą, przyjaciele traktują to jako żart: niepoważne przechwałki na koniec gorącego lata, młodzieńcza fantazja, wakacyjne wygłupy. Ale Adeline nie może się oprzeć wrażeniu, że za tymi słowami kryje się coś złowieszczego.

Piętnaście lat później Adeline wraca do Blythe na spotkanie dawnej paczki – tyle że Will się na nim nie zjawia. Wspominając dawne czasy, rozmawiają także o zabójczych planach przyjaciela. Nie jest im jednak do śmiechu, kiedy odkrywają, że w okolicy zmarły niedawno dwie osoby, a okoliczności ich śmierci wydają się znajome. Tylko oni wiedzą, że są dokładnie takie, jak opisał to niegdyś Will.
Gdy grupa dawnych przyjaciół próbuje odnaleźć Willa, dociera do nich, że ten wciąga ich w niebezpieczną grę nawiązującą do jednej z zabaw z wakacji sprzed lat. Tyle że tym razem stawką jest ich życie…”


Opowieść biegnie dwutorowo. Mamy wgląd w wydarzenia, które działy się w 1997 roku oraz w to co dzieje się teraz. Uwielbiam takie przeskoki w czasie, oczywiście jeśli mają one jakiś cel i nie są wrzucane od tak, tylko po to żeby zapełnić wolne miejsce, na które autor nie miał pomysłu. Na całe szczęście tutaj tak nie jest i wszystko jest z sobą ściśle związane i naprawdę wiele to wyjaśnia. Poza tym dzięki temu możemy lepiej poznać bohaterów, relacje jakie ich łączyły i jaki mieli do siebie stosunek, co czasami pozwoliło mi wydedukować nową wskazówkę, która w sumie nie zawsze była mi potrzebna. Jednak lepiej czasami mieć więcej niż mniej czyż nie?

Jak już mówimy o wskazówkach to musze wspomnieć, że autor zastosował całkiem ciekawy myk, który polega na tym, że dawkuje nam różne informacje, która za każdym razem wywodzą w pole i sprawiają, że w ¾ książki zaczynamy podejrzewać wszystkich bez wyjątku. Manipulacja opanowana do perfekcji. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze umiejętność idealnego budowania napięcia, tajemniczości i grozy, no po prostu zostałam oczarowana zdolnościami pisarskimi S.R. Masters’a i cokolwiek wyjdzie spod jego pióra, z całą pewnością znajdzie się na mojej półce.

Bohaterowie to jedyne co wymaga dopracowania w tej pozycji, gdyż nie wszyscy mają w sobie to coś, co sprawia, że lubimy czy nienawidzimy daną postać. Czasami miałam wrażenie, że przy tworzeniu niektórych, autora dopadła niemoc twórca, przez co powstały osoby, które są zlepkami przypadkowych cech pozytywnych i negatywnych, które kompletnie nie pasują do ich zachowania. Ale to i tak nie zmienia faktu, że „Nigdy się nie dowiesz” jest thrillerem, który potrafi sprawić, że po plecach przebiegają i z przerażeniem śledzi się losy bohaterów oraz odkrywa się ich tajemnice.

Czy polecam? Oczywiście! Jeden z lepszych thrillerów tego roku. Każdy fan tego gatunku musi go przeczytać prędzej czy później, chociaż najlepiej prędzej ;)

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Burda Książki.



Pozdrawiam, Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz