piątek, 6 lipca 2018

"Łzy Mai" Martyna Raduchowska


Witam!

Fantastyka to jeden z gatunków, który gości na moich półkach od samego początku mojej przygody z czytelnictwem, ale pierwszy raz mam do czynienia z cyberpunkową fantastyką. „Łzy Mai” Martyny Raduchowskiej to dla mnie coś całkowicie nowego, więc miałam lekkie obawy czy przypadnie mi do gustu. Czy się one sprawdziły? Zaraz się przekonacie.

"W latach 30. XXI wieku technologia jest wszechobecna. Sztuczne organy, implanty, domózgowe wszczepy – ludzkie ciało i umysł można upgrade’ować wedle uznania. Jeżeli oczywiście kogoś na to stać. Biednym pozostaje jedynie reinforsyna. Dla ludzi to geniusz w pigułce. Dla androidów zaś – szansa na odczuwanie emocji. Nie wszyscy są entuzjastami technologii. Na pewno nie Jared Quinn, porucznik wydziału zabójstw. Na pewno nie po Buncie, w trakcie którego zdradziła go jego własna replikantka, Maya. Gdy wraca do pracy w policji, ma zasadę: żadnych cyborgów, żadnych androidów. Nie w jego zespole. Tymczasem po New Horizon grasuje zabójca nieuchwytny dla policyjnych systemów. Dla Quinna to jak wygrana na loterii – powrót do tradycyjnych metod śledczych. Ofiarą jest młoda kobieta. Widział ją już. W swoich koszmarach. Czyżby to on był mordercą?"

Jestem zazwyczaj sceptycznie nastawiona, gdy w powieści występuje nowoczesna technologia, bo zazwyczaj trafiam na takie brednie, że aż chciało się zacząć krzyczeć. Tym razem stwierdziłam, że to ostatnia szansa jaką jej daję, gdyż opis mnie bardzo zaciekawił, więc czemu by nie spróbować ten ostatni raz. I wiecie co? Nie żałuję. Jeśli od początku trafiałabym na takie pozycje, myślę, że polubiłabym motyw nowoczesnej technologii w literaturze.

Chyba najbardziej urzekł mnie wykreowany przez autorkę świat, w którym wszystko było starannie przemyślane i dopracowane, przez co z łatwością można było sobie go wyobrazić i móc stać się jego częścią. Naprawdę czułam się jakbym tam była i widziała wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, to było bardzo ciekawe przeżycie. Także akcja jest jednym z wielkich plusów tej powieści. Nie można narzekać na nudę, ciągle coś się dzieje i wydarzenia sukcesywnie brną do przodu. Jeśli już się zacznie czytać, to nie sposób się oderwać. Pochłonęłam tę książkę w jeden wieczór, a do najcieńszych ona nie należy, więc to chyba coś znaczy co nie?

Jedyne przed czym musze was przestrzec to fakt, że w początkowych rozdziałach możecie czuć się lekko zagubieni i nie ogarniać tego co do Was piszą, ale spokojnie  w kolejnych rozdziałach wszystko zostaje doskonale wyjaśnione i mętlik w głowie znika. Tak o tym tylko wspominam, żebyście przez taki jeden mały szczegół  nie rzucili książką w kąt.

Podsumowanie! „Łzy Mai” to niezwykle ciekawa książka, która wciąga czytelnika już od pierwszej strony i na długo pozostaje w głowie. Pokazuje jak bardzo pogoń za technologią może sprawić, że zapominamy o tym co jest dla nas ważne, czyli o drugim człowieku. Myślę, że ta pozycja jest warta przeczytania, bo nie dość, że spędzicie z nią wspaniały wieczór, to w dodatku ma głęboki przekaz. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Uroboros.

Pozdrawiam, Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz