Witam!
Fantastyka to jeden z gatunków, który gości na moich półkach
od samego początku mojej przygody z czytelnictwem, ale pierwszy raz mam do
czynienia z cyberpunkową fantastyką. „Łzy Mai” Martyny Raduchowskiej to dla
mnie coś całkowicie nowego, więc miałam lekkie obawy czy przypadnie mi do
gustu. Czy się one sprawdziły? Zaraz się przekonacie.
"W latach 30. XXI wieku technologia jest wszechobecna.
Sztuczne organy, implanty, domózgowe wszczepy – ludzkie ciało i umysł można
upgrade’ować wedle uznania. Jeżeli oczywiście kogoś na to stać. Biednym
pozostaje jedynie reinforsyna. Dla ludzi to geniusz w pigułce. Dla androidów
zaś – szansa na odczuwanie emocji. Nie wszyscy są entuzjastami technologii. Na
pewno nie Jared Quinn, porucznik wydziału zabójstw. Na pewno nie po Buncie, w
trakcie którego zdradziła go jego własna replikantka, Maya. Gdy wraca do pracy
w policji, ma zasadę: żadnych cyborgów, żadnych androidów. Nie w jego zespole.
Tymczasem po New Horizon grasuje zabójca nieuchwytny dla policyjnych systemów.
Dla Quinna to jak wygrana na loterii – powrót do tradycyjnych metod śledczych.
Ofiarą jest młoda kobieta. Widział ją już. W swoich koszmarach. Czyżby
to on był mordercą?"
Jestem zazwyczaj sceptycznie nastawiona, gdy w powieści występuje
nowoczesna technologia, bo zazwyczaj trafiam na takie brednie, że aż chciało
się zacząć krzyczeć. Tym razem stwierdziłam, że to ostatnia szansa jaką jej
daję, gdyż opis mnie bardzo zaciekawił, więc czemu by nie spróbować ten ostatni
raz. I wiecie co? Nie żałuję. Jeśli od początku trafiałabym na takie pozycje,
myślę, że polubiłabym motyw nowoczesnej technologii w literaturze.
Chyba najbardziej urzekł mnie wykreowany przez autorkę świat, w
którym wszystko było starannie przemyślane i dopracowane, przez co z łatwością
można było sobie go wyobrazić i móc stać się jego częścią. Naprawdę czułam się
jakbym tam była i widziała wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, to było
bardzo ciekawe przeżycie. Także akcja jest jednym z wielkich plusów tej
powieści. Nie można narzekać na nudę, ciągle coś się dzieje i wydarzenia
sukcesywnie brną do przodu. Jeśli już się zacznie czytać, to nie sposób się
oderwać. Pochłonęłam tę książkę w jeden wieczór, a do najcieńszych ona nie
należy, więc to chyba coś znaczy co nie?
Jedyne przed czym musze was przestrzec to fakt, że w początkowych
rozdziałach możecie czuć się lekko zagubieni i nie ogarniać tego co do Was
piszą, ale spokojnie w kolejnych
rozdziałach wszystko zostaje doskonale wyjaśnione i mętlik w głowie znika. Tak
o tym tylko wspominam, żebyście przez taki jeden mały szczegół nie rzucili książką w kąt.
Podsumowanie! „Łzy Mai” to niezwykle ciekawa książka, która wciąga
czytelnika już od pierwszej strony i na długo pozostaje w głowie. Pokazuje jak
bardzo pogoń za technologią może sprawić, że zapominamy o tym co jest dla nas
ważne, czyli o drugim człowieku. Myślę, że ta pozycja jest warta przeczytania,
bo nie dość, że spędzicie z nią wspaniały wieczór, to w dodatku ma głęboki
przekaz. Polecam!
Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Uroboros.
Pozdrawiam, Judyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz