niedziela, 2 lipca 2017

"Konkurs na żonę" - Beata Majewska





Hugo Hajdukiewicz jest młodym prawnikiem, któremu ciutkę pali się grunt pod nogami. Lubiący luksus i przyzwyczajony do bogactwa dowiaduje się, że przed ukończeniem trzydziestego roku życia musi się ożenić oraz zostać ojcem. W przeciwnym razie spadek po bogatym wujku przejdzie mu koło nosa, a on sam pozna gorzki smak życia…
„Znów sobie przypomniał warunki testamentu: żona i dziecko przed ukończeniem trzydziestego roku życia, w przeciwnym razie tort H.H. LAWS o smaku wystawnego życia i zapachu luksusu przejdzie mu koło nosa.”

Jest to typ, którego się kocha albo nienawidzi. Jego sposób bycia mocno irytuje czytelnika takiego jak ja, ale podobno prawnicy muszą być bez serca. Traktuje wszystkich z góry, a z "plebsem" nie lubi mieć do czynienia. 
Łucja Maśnik to 18-letnia studentka, której nie dane było w beztroski sposób przeżyć młodzieńcze lata. Rodzice zginęli podczas ratowania bocianiego gniazda w burzowy dzień, a babcia, która ją wychowywała wpajała jej zasady, których bohaterka skrzętnie przestrzega, aczkolwiek życie na wsi zupełnie jej nie przystosowało do życia w mieście. Naiwna i skromna dziewczyna jest łatwym kąskiem dla osób, które chcą ją wykorzystać. Sama jest osobą, która szybciej mówi niż myśli, co przynosi jej wiele gaf oraz sympatię czytelników. Praktycznie od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Hugonie, co przyprawia ją o kompletne zawirowania. 
Hugo wraz z przyjacielem postanawiają zorganizować konkurs wśród studentów, który jest tylko przykrywką do wyłonienia z kandydatów potencjalnej żony. Los sprawia, że jedną z laureatek jest właśnie Łucja, która niestety nie przypada początkowo przyszłemu „mężowi” do gustu. Jak potoczą się ich losy? Czy z pozoru dwa odmienne światy mogą się połączyć w jedność?
Czas na trochę moich odczuć. Na początku nienawidziłam Huga. No co za typ! Już ja znam takich lovelasów, którzy za nic mają uczucia kobiet – byleby osiągnąć postawiony sobie cel. Na szczęście z czasem przestał mi przeszkadzać, po prostu przyzwyczaiłam się do niego i potraktowałam jak kogoś, kogo od dawna znam. A może on sam się z czasem zmienił? Może wyszedł z niego całkiem fajny facet?
Łucja… Całkowite przeciwieństwo Hugona. Taka „sierotka” życiowa (dosłownie i w przenośni). Nie jest zupełnie przygotowana na to, co może jej przynieść los i życie w mieście. Na wsi wszystko wydaje się prostsze, wszyscy wszystkich znają, przyjaźnią się, a w innym otoczeniu na bohaterkę czeka wiele pokus i zdarzeń, o których się jej nawet nie śniło. Jednak z czasem dochodzę do wniosku, że Łucja jest silniejszą kobietą niż by nam się mogło wydawać. Dzielnie znosi wszelakie przeciwności, a że zdarza się jej płakać… no cóż. Każdy z nas czasem potrzebuje takiego wyrzucenia z siebie wszelakiego bólu.
Jest też babcia Łucji! Zofia to „typowa babcia”, która przytuli, pogłaszcze po głowie i nieba przychyli jeśli tego trzeba. Zawsze ma coś mądrego do powiedzenia. Rozpieszcza wnuczkę jak tylko może, a czytając opisy, w których występuje czuć zapach szarlotki i kakao z dzieciństwa. Przywołują one własnych dziadków, wspomnienia i dni spędzone pod ich opieką.

Początkowo książkę mi się ciężko czytało, ze względu na wysublimowany i poważny, ale nadal poprawny język jakiego autorka używa, jednak szybko się do niego przyzwyczaiłam. Może i niektóre wydarzenia były mało prawdopodobne, bo który niezainteresowany facet namiętnie całuje kobietę na pożegnanie, ale pomijając ten mały szczegół powieść jest niezwykle autentyczna. Wielkie uszanowanie dla autorki za umiejętność tworzenia opisów tak, że czytelnik wręcz się przenosi mimowolnie do świata bohaterów! Podczas zimowej i świątecznej scenerii czuć mroźną atmosferę i słychać kolędy, pomimo ponad 20 stopni ciepła za oknem. I przede wszystkim książka jest pouczająca, co sobie bardzo cenię. Mówi o tym, jak ważne są wpojone w nas wartości rodzinne i jak znaczące jest pielęgnowanie rodzinnych tradycji.
Czy Hugo i Łucja będą ze sobą szczęśliwi? A może pochodzący z różnych światów nie znajdą wspólnego języka i perspektyw na życie długo i szczęśliwie? I przede wszystkim – jaka będzie reakcja Łucji, gdy się dowie, że została „wkręcona” w Konkurs na żonę?
A już niebawem zapraszam na recenzję "Bilet do szczęścia" - kontynuacji "Konkursu na żonę". Już teraz mogę Wam zdradzić, że będzie się działo! 
Serdeczności, Magdalena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz