Witam!
Dziś mam dla Was recenzję horroru!
Jak ja dawno nie miałam okazji czytać książki z tego gatunku, a
swego czasu pochłaniałam je w bardzo dużych ilościach. „Wirus”
Grahama Mastertona to pozycja co do której żywiłam wielkie
nadziej, bo chciałam aby powrót do horrorów był udany i by nie
zniechęcił mnie do dalszych ich poszukiwań. Czy moje oczekiwania
się spełniły? A może ten gatunek chyli się ku upadkowi?
„W
peryferyjnej dzielnicy Londynu, Tooting, dochodzi do tajemniczych
zgonów. Piękna Pakistanka, Samira, pozbawia się życia, ponieważ
nie chce pojąć za męża człowieka, którego przeznaczyli dla niej
rodzice. Inna spokojna dziewczyna, Sophie, okrutnie zabija
poniewierającego nią chłopaka. Bezbarwny mąż-pantoflarz, David,
niespodziewanie morduje żonę, która tyranizowała go od wielu
lat…
Detektyw
Jeremy Thomas Pardoe wraz z detektyw Jamilą Patel usiłują
rozwikłać zagadkę nagłych zgonów. Wkrótce odkrywają, że
jedynym elementem łączącym samobójczynię i morderców są
ubrania pochodzące z pewnego londyńskiego second handu.”
Pozycje
Grahama Mastertona już od wielu lat goszczą na moich półkach i
muszę przyznać, że jest to jeden z moich ulubionych twórców
grozy i nigdy mnie jeszcze nie zawiódł. Zawsze gdy sięgałam po
jego książki, wiedziałam, że nie raz przejdą mnie ciarki po
plecach i będę miała kolejne powody do strachu. Czy i tym razem
tak było?
Pomysł
na fabułę jest niezwykle intrygujący, bo czy przez założenie
zwykłego ubrania możemy zostać opętani i zmuszeni do brutalnego
morderstwa? Według autora to całkiem możliwe. Nigdy jeszcze nie
trafiłam na pozycję, w której istotną rolę odgrywałyby ciuchy,
które ktoś sobie zakupił z drugiej ręki. Właśnie ten wątek
mnie najbardziej zaciekawił, bo wydawał mi się wręcz idiotyczny i
byłam ciekawa jak autor do niego podejdzie. I wiecie co wam powiem?
Zostałam w szoku i z ciężko bijącym sercem. To co Graham wyprawia
w tej książce jest nie do opisania. Jeśli ktoś ma chrapkę na
„Wirusa”, niech najpierw sprawdzi czy ma mocny żołądek, bo
niektóre opisy przyprawiają o mdłości i sprawiają, że czytelnik
zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno chce czytać dalej.
Lepiej zaryzykować poniżenie, niż tłumić w sobie uczucia. Któregoś dnia można bowiem nie znaleźć już nikogo, kto chciałby o nich posłuchać.
Budowanie
napięcia jest tak fenomenalne, że nie polecam czytać tej książki
w nocy, tak jak ja to zrobiłam, bo uwierzcie, ale możecie mieć
problem z zaśnięciem. Chyba że ktoś ma stalowe nerwy to droga
wolna ;)
Pełen grozy klimat, akcja naszpikowana wieloma
nieprzyjemnymi niespodziankami, które tylko przyprawiają o ciarki i
zawrót głowy. Intrygujące postacie, które z zwykłego, spokojnego
człowieka, stają się bezlitosnymi mordercami, a ich jedynym
wytłumaczeniem jest to, że zrobiły to wszystko dlatego, że tak
kazał głos w ich głowie. Czy aby na pewno?
„Wirus”
to bardzo dobry horror, który nie raz przyprawi czytelnika o
palpitację serca, sprawi, że zaczynie się bać kolejnej strony, bo
to co na niej może znaleźć, prawdopodobnie przerośnie jego
najśmielsze oczekiwania. I tym razem Masterton mnie nie zawiódł i
mimo dziwnego pomysłu, stworzył mocną powieść grozy. Czy
polecam? Jak najbardziej! Jeśli ktoś ma go w planach, niech się
długo nie zastanawia i bierze w ciemno, z pewnością się nie
zawiedzie ^^
Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Rebis.
Pozdrawiam, Judyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz