poniedziałek, 2 lipca 2018

"Zbrodnie roślin" Amy Stewart

Witam!

„Zbrodnie roślin” Amy Stewart to książka po którą sięgnęłam dlatego, że tytuł brzmiał bardzo intrygująco i nie mogłam się oprzeć, by nie sprawdzić co się pod nim kryje. Dobry tytuł to już połowa sukcesu, gdyż jest to jeden z elementów, na który jako pierwsze zwraca się uwagę, ale czy dobry tytuł gwarantuje ciekawe wnętrze? Zaraz się przekonacie ;)


"O tym, że tytoń zabija co roku kilka milionów ludzi, wie każdy. Działanie krzewu kokainowego jest z grubsza znane. Nazwa szaleju mówi sama za siebie. Ale żeby uważać na konwalie, hiacynty albo chryzantemy? I co szkodliwego może być w groszku? Owoce nasączone trucizną, nasiona zatrzymujące pracę serca, paraliżujące gałązki albo bluszcze duszące niczym węże boa – rośliny okazują się bardziej niebezpieczne niż niejeden drapieżnik. A na pewno działają w sposób dużo bardziej wyrafinowany: kaleczą, parzą, kłują, drapią, porażają, wydzielają toksyny, wywołują wysypki i swędzenie, powodują zaburzenia oddychania, bóle głowy i wymioty. Mają nieprawdopodobne możliwości. Amy Stewart, prowadząc nas przez ten zdradliwy gąszcz, opowiada historie i dykteryjki, które zmrożą krew w żyłach nawet najbardziej nieustraszonego ogrodnika."


Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem tej książki, bo nie spodziewałam się tak ciekawego podejścia do tematu jakim są rośliny i ich niebezpieczne strony. Myślałam, że będę męczyć tę książkę przez kilka dni, a okazało się, że w jeden wieczór przeczytałam ją od deski do deski i teraz w zupełnie inny sposób patrzę na rośliny w moim otoczeniu. Bo zawsze sądziłam, że one pielęgnują, leczą, żywią człowieka i są naszymi przyjaciółmi, ale jak się okazuje to nie jest do końca dobre myślenie i źle przygotowana roślina może wywołać niepożądane skutki, a w najgorszym wypadku nawet nas zabić. I nie mówię tutaj o stricte o takich, które są zabójcze same w sobie, tylko o takich, które są niepozorne i nikt nie posądziłby ich o złe „zamiary”. Na przykład piękna konwalia potrafi doprowadzić do zatrzymania serce, tojad wywołuje paraliż, a piękne krzewy cisu mogą doprowadzić do niespodziewanej śmierci… kto by się spodziewał?

Autorka nie męczy czytelnika długimi opisami, są to raczej krótkie i treściwe pełne anegdotek teksty, które sprawiają, że książkę czyta się szybko i bez żadnych przeszkód. Pozycja jest podzielona na kilka kategorii roślin:
  • Niebezpieczne
  • Nieznośne
  • Niszczące
  • Sprawiające ból
  • Nielegalne
  • Zabójcze
  • Odrażające
Co sprawia, że łatwo można się odnaleźć i zacząć od tego co najbardziej nas interesuje. Jest tutaj także zastosowany porządek alfabetyczny, co jeszcze bardziej ułatwia sprawę, w momencie gdybyśmy chcieli poszukać konkretnej rośliny. Język jest w miarę przystępny i myślę, że nie będzie problemu z zrozumieniem, znajdziecie tutaj także wiele humoru, dzięki czemu czyta się „Zbrodnię roślin” jeszcze przyjemniej.

Widać, że Amy Stewart nim zaczęła pisać, dobrze się przygotowała, o czym mogą świadczyć użyte przez nią nazwy różnych związków i to jak dużo można się dowiedzieć po lekturze tej książki. Dowiadujemy się jaka roślina co robi i jaka jest tego przyczyna, a to wszystko jest przekazane w bardzo luźny i przystępny sposób. Nie zostało mi nic innego jak po prostu polecenie tej książki, bo jestem pewna, że niejednego z Was zaskoczy i rozbawi do łez.  Kto jest ciekawy co zabiło matkę Abrahama Lincolna niech od razu zabiera się do czytania ;)

P.S. Właśnie odkryłam, że istnieją jeszcze takie książki jak „Zbrodnie robali” i „Pijany botanik”, więc mam nadzieję, że wydawnictwo wznowi także te tytuły, bo nie ukrywam, że z miłą chęcią bym je przeczytała ^^ 

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu W.A.B.


Pozdrawiam, Judyta 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz