niedziela, 31 marca 2019

"Przepisy Joli - Od śniadania do kolacji" Jola Caputa



Zazwyczaj dzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi literatury obyczajowej, romansów, kryminałów i innych. Tym razem przychodzę do Was z czymś zgoła innym, ale bardzo potrzebnym - przynajmniej w moim odczuciu :) Ile razy zastanawialiście się co zrobić na obiad? Albo na kolację, gdy mają wpaść znajomi? Lub tak jak ja - jesteście początkującą "gospodynią" i musicie wręcz nauczyć się gotować :) Z pomocą przychodzi Jola Caputa i Wydawnictwo Edipresse!



Podejrzewam, że nazwisko Jola Caputa nie jest Wam znane. Ale jestem pewna, że Przepisy Joli dobrze kojarzycie z Facebooka. Szczerze powiem, że ja od dłuższego czasu obserwowałam poczynania Pani Joli właśnie na tym portalu. Niejednokrotnie ratowała mi tyłek, gdy potrzebowałam szybkiego pomysłu na między innymi obiad, chętnie podglądałam jej patenty i propozycje. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, że właśnie wydała swoją książkę kucharską w wydawnictwie Edipresse.

Sama książka jest w pięknej, utrzymanej w czerwonych kolorach twardej okładce, która przy codziennym stosowaniu w kuchni nie zniszczy się tak, jak zwykła, miękka. Jeśli chodzi o fakturę to jest ona w połowie satynowa, a w połowie śliska - dobrze z niej schodzą małe zabrudzenia, których przynajmniej mój egzemplarz niechcący się dorobił :)

Przepisy są podzielone na cztery rozdziały - wiosna, lato, jesień i zima. Każdy z nich na dni tygodnia, a każdy z tych dni ma trzy przepisy na danie na śniadanie, obiad i kolację. Tak więc mamy w niej gotowe menu na całe tygodnie! Czyż to nie jest świetne i pomocne? Nawet na końcu książki mamy zrobione listy zakupów. I pomyśleć, że to wszystko jest w jednym miejscu! :) Mnie osobiście bardzo to ułatwia sprawę, bo w dobie tylu zajęć, jakie mamy - praca, szkoła, pasje - o gotowaniu często nie myślimy, a jakoś o domowników dbać trzeba.

Z punktu widzenia początkującej pani domu, gospodyni, hmm... jak to nazwać? Jestem po prostu na etapie przez żołądek do serca, więc staram się gotować najlepiej, jak tylko potrafię. Ale niestety, z takimi talentami trzeba się urodzić, a ja aż takiego szczęścia nie miałam. Bywało, że jak ugotowałam zupę, to nawet pies do niej podejść nie chciał. Teraz, od kiedy w rękach mam Przepisy Joli, jakoś wszystko sprawniej mi idzie. Do tej pory często w przepisach spotykałam składniki typu "woda z porannego strumienia pochodząca z gór, łapana przez tybetańskich mnichów", a w wyżej wymienionych składniki są takie, które zazwyczaj mamy w swojej lodówce. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to kuchnia naszych mam czy babć. Nic super skomplikowanego czy wymagającego ogromu pracy i zdolności. Proste dania, które każdy z nas jest w stanie zrobić. Takie, na widok których cieknie ślinka, a w smaku są iście poetyckie ;) Sama poznałam dzięki tej książce dwa przepisy na naleśniki, których może pozazdrościć niejedna naleśnikarnia! I zapomniałabym o najważniejszym - z pewnością znajdziecie w niej przepis na coś pysznego z tego, co macie w lodówce nawet jeśli macie niewiele poza światłem :)

I zapomniałabym o bardzo przydatnym notatniku, który znajduje się na końcu książki! Mój już w połowie jest zapisany ;)

"Od śniadania do kolacji" jest idealną pozycją dla początkujących "kuchareczek" i Pań domu, ale jest też idealna na prezent np. dla mamy czy babci. Z pewnością znajdą tam coś dla siebie i dla rodziny, wszak nie istnieje osoba, która zna wszystkie przepisy świata - nawet Magda Gessler :)

Ale trzeba pamiętać o jednej ważnej rzeczy - nawet najlepsze przepisy nic nie dadzą, jeśli do gotowania nie dodamy serca :)

Za możliwość pogłębienia swojej sztuki gotowania i uratowania życia i żołądka mojemu mężczyźnie dziękuję Wydawnictwu Edipresse i Pani Joli :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz