piątek, 16 lutego 2018

"Srebrny Łabędź" Amo Jones


Witam! 

Intrygujący opis skłonił mnie do przeczytania „Srebrnego Łabędzia” Amo Jones i właśnie niedawno go skończyłam. Za bardzo nie wiem co myśleć na temat tej pozycji, więc postanowiłam, że uporządkuję swoje myśli pisząc dla Was recenzję.  Czy książka jest warta przeczytania? Zapraszam do lektury!





Madison to typowa nastolatka pochodząca z bogatego domu. Jej mama popełniła zbrodnię, a potem odebrała sobie życie. Wieści niestety szybko się rozchodzą i mimo przeprowadzki, przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Madi trafia do prywatnej szkoły gdzie jest już na językach wszystkich uczniów, mimo to szybko znajduje przyjaciółkę, która okazuje się być jej bratnią duszą. Od Tatum dowiaduje się, że szkołą rządzi Elite King’s Club składający się z kilku podejrzanych i niebezpiecznych chłopaków. Niby nic takiego gdyby nie fakt, że ich przywódca upatruje sobie Madison, a jeden z nich jest jej przyrodnim bratem. To nie może się skończyć dobrze. Jaką tajemnicę skrywają chłopcy? Co z tym wszystkim ma wspólnego Madi? Czy grozi jej niebezpieczeństwo? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.


Książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia, gdyż z jednej strony byłam wciągnięta bez reszty w całą historię i ani na moment nie byłam w stanie się oderwać, a z drugiej momentami miałam ochotę rzucić nią w kąt i już nie wracać. I to nie dlatego, że była kiepska, tylko niektóre wydarzenia tak niemiłosiernie mnie irytowały, że po prostu nie mogłam wytrzymać, a jednak wytrwale czytałam. Ale już wam to wszystko dokładnie wyjaśniam.


Zacznijmy od fabuły, która jest niezwykle intrygująca, pełna mroku i tajemnicy, ale nie brak tutaj także humoru. Oczywiście znajdziemy tutaj także seks i to nie byle jaki. Przechodząc do tych miłosnych ekscesów naszych bohaterów, musze przyznać, że bardziej toksycznej relacji nie widziałam, chociaż jak w przypadku Grey’a ta relacja przeradza się w głębsze uczucie i nie ukrywam, że przyjęłam to z wielką ulgą, bo bardzo chciałam, żeby coś zaiskrzyło. Tajemnice, które skrywa Elite King’s Club serio są tajemnicze, bo czytelnik nie dostaje jasnych odpowiedzi. Nawet gdy skończyłam książkę to wiem tyle co nic, więc już nie potrafię się doczekać kolejnego tomu. Zakończenie mnie zaskoczyło, bo nie spodziewałam się, że bohaterka spotka tam właśnie tą postać. Ja chce poznać dalsze wydarzenia i to w trybie natychmiastowym!


Bohaterów celowo zostawiłam sobie na później, bo jest to wielka mieszanka wybuchowa, w której znajdziemy postacie, które dają się z początku polubić, a następnie wręcz znienawidzić albo wręcz odwrotnie. Zacznijmy od głównej bohaterki Madison, która jest niezwykle irytująca, ale za to nieźle zadziorna i sarkastyczna (w sumie całkiem jak Ja). Kreacja dziewczyny jest całkiem spoko, charakter idealnie wpasowuje się w koncepcje i nie jest jakąś słabą niunią, która nie daje sobie w życiu rady. Natomiast przeszkadzał mi fakt, że Madison mówiła jaka ona nieśmiała i w ogóle, a w żadnym fragmencie nie było tego widać, aż momentami nasuwało się stwierdzenie, że jest zwykłą zdzirą i muszę powiedzieć, że jej przyjaciółki nie były wcale lepsze. Bishop przywódca klubu, który przypominał mi lekko Patcha z serii „Szeptem” i to dlatego, że najpierw trzymał bohaterkę na dystans, był taki tajemniczy i mroczny, a potem powoli zaczął się do niej zbliżać odkrywając cząstkę siebie oraz chciał ją chronić. Chociaż jego sposób zbliżania się do Madi, był lekko ujmując wiele brutalniejszy i oparty na pożądaniu. Powiem wam, że facet ma jaja, nie jakieś miśki, kwiatki i motylki, ale stanowczo chce cię i już! Jeśli miałabym wybrać najmniej przewidywalną postać, to byłby to Bishop, żadna kobieta nie jest tak niestabilna emocjonalnie jak on. Nate, który był przyrodnim bratem Madison i miał specyficzne podejście do opieki nad przybraną siostrą. Z nim to nigdy nie wiadomo, raz się go kocha, a raz ma się go ochotę zamordować.  O postaciach mogłabym jeszcze długo pisać, ale myślę, że oni odegrali największą rolę w tej fabule i to oni najbardziej przyczynili się do mojego odbioru tej książki.


„Srebrnego Łabędzia” czyta się przyjemnie i szybko, wciąga tak, że bez przeszkód można go pochłonąć w jeden dzień i to niecały, chociaż zależy kto jak szybko czyta. Myślę, że bez przeszkód mogę polecić tę pozycję osobom, które uwielbiają mrok i tajemnicze, ale także lubią trochę pikanterii. Jeśli ktoś jej nie lubi to powiem szczerze, że opisy wiadomych sytuacji można bez przeszkód ominąć, gdyż nie ma to wielkiego znaczenia dla fabuły, ale warto zwracać uwagę na dialogi w tym czasie. Idealna lektura na zimne wieczory. Zapewniam, że rozgrzeje i przyspieszy wam puls nie jeden raz i niekoniecznie w taki sposób jak myślicie ;)


Za możliwość przeczytania dziękujemy Wydawnictwu Kobiecemu.


Pozdrawiam, Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz