Witam!
A dziś pomówimy trochę o drugim
tomie Elite King's Club, czyli „Marionetce” Amo Jones. Jak
pamiętacie albo i nie, do pierwszego tomu miałam mieszane uczucia,
ale w efekcie finalnym pozycja mi się podobała, a jak było tutaj?
Było lepiej czy gorzej? Zaraz się przekonacie.
„Życie
Madison jest w niebezpieczeństwie. Dziewczyna poznała sekrety
chłopaków z tajemniczego klubu i teraz może zapłacić za to
życiem. Już wie, że musi uciekać i to jak najszybciej i jak
najdalej. Pytanie, czy jest miejsce na świecie, gdzie może się
skryć, szczególnie przed przywódcą klubu, któremu być może
oddała już część swojego serca?”
Tylko ty widzisz światło tam, gdzie inni widzą mrok, Madison.
Nie
wiem czy zacząć od pozytywnych czy negatywnych stron tej pozycji,
ale po chwilowych przemyśleniach stwierdzam, że zacznę od tego
czego jest mniej i zmieści mi się to w jednym akapicie, a
mianowicie minusy. Gdy skończyłam czytać książkę miałam
mieszane uczucia i naprawdę się zdziwiłam, że znalazłam tylko
parę niepasujących mi rzeczy, ale po chwili zorientowałam się
dlaczego tak było. Mój mętlik w głowie powstał tylko i wyłącznie
dlatego, że „Marionetka” była niezwykle chaotycznie napisana i
ciężko momentami było się zorientować, o co akurat chodzi, ale
muszę przyznać, że nawet to nie odebrało mi przyjemności z
lektury. Drugim mankamentem, który mnie niezwykle drażnił to
irytująca, główna bohaterka. Trochę szkoda, że od początkowych
wydarzeń nie zmądrzała, no ale koniec końców dało się ją
jakoś strawić, bo nawet udawało jej się zrobić coś
zaskakującego i niepodobnego do niej. I na tym kończy się moje
marudzenie, czas aby w końcu przejść do pozytywnych stron tej
powieści.
Kolejny
raz urzekł mnie tutaj klimat, który udziela się czytelnikowi już
na początku. Uwielbiam mroczne książki owiane tajemnicą, więc to
nic dziwnego, że przypadła mi ona do gustu. Po pierwszym tomie
miałam więcej pytań niż odpowiedzi i muszę Wam powiedzieć, że
tutaj wcale nie jest lepiej. Autorka sprytnie żongluje informacjami,
niby rzuca rozwiązanie, ale przy okazji zostawia kolejną
niewiadomą. Bardzo sprytnie. Dlaczego? No bo żeby poznać
odpowiedzi na nurtujące nas pytania, chcąc czy nie trzeba będzie
sięgnąć po ostatnią część.
Wydaje
mi się, że „Marionetka” jest spokojniejsza, jest mniej brutalna
i wulgarna, chociaż nie można narzekać na całkowity tego brak,
więc jeśli komuś to w „Srebrnym Łabędziu” przeszkadzało,
tak tutaj nie powinno się to rzucać zbytnio w oczy. No i oczywiście
warto wspomnieć o relacji Madison z Bishoptem, która tylko
dezorientuje czytelnika i sprawia, że już nie jest się pewnym co
do uczuć, które ich łączą. Nienawiść? Miłość? Pożądanie?
A może wszystko naraz? Nie powiem, ale ta para mocno mnie intryguje
i sprawia, że mimo wszystko chce poznać ich dalsze losy i zobaczyć
jak zakończy się ta znajomość.
Kiedy zakochujesz się w diable, uważaj, żeby nie wylądować twarzą do ziemi z sercem przebitym jego rogami.
Muszę
jednak przyznać, że ten tom podobał mi się bardziej niż
poprzedni, bo wydaje mi się, że jest bardziej dopracowany i
bohaterowie nie są już tacy płascy, mają więcej ludzkich cech,
które sprawiają, że stają się bardziej rzeczywiści. Czy
polecam? Jak najbardziej! Jest to intrygująca lektura, która wciąga
od pierwszej strony, co bardzo rzadko się zdarza. Z pewnością
dostarczy Wam wielu niezapomnianych wrażeń i sprawi, że będziecie
chcieli więcej.
Za
możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Kobiecemu.
Pozdrawiam, Judyta
Szkoda, że główna bohaterka nic nie zmądrzała. W pierwszym tomie pobiła wszystkie rekordy głupoty, ale trochę ciekawi mnie jak dalej się potoczy ta historia, więc pewnie się skuszę na 'Marionetkę' :)
OdpowiedzUsuń