piątek, 29 czerwca 2018

"Przeklęci Święci" Maggie Stiefvater


Witam!

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki jednej z moich ulubionych autorek fantastyki, a mowa tutaj o Meggie Stiefvater, której nowa książka ukazała się w Polsce na początku czerwca. Myślę, że część z Was już wie o którą mi chodzi, ale dla tych co jeszcze się nie zorientowali to mówię tu o „Przeklętych świętych”. Pozycja, której byłam niezwykle ciekawa, bo nie ukrywam, że okładka jak i opis przyciągały mnie jak magnes. Nigdy jeszcze nie zwiodłam się na powieściach tej autorki, ale czy i tym razem tak było?


Niektórych życzeń nie należy wypowiadać na głos.

W zagadkowym miasteczku Bicho Raro w stanie Kolorado mieszka trójka kuzynów. Ich życie płynie w sennym rytmie, choć robią wszystko, żeby w ich okolicy stało się coś ciekawego. Jeden z kuzynów Joaquin prowadzi nawet piracką stację radiową. Cała trójka - Beatriz, Daniel i Joaquin - czeka, aż wreszcie stanie się cud. Ale cuda w Bicho Raro są inne od spodziewanych...

Czuję się lekko rozczarowana, bo nie do końca dostałam to co obiecywał mi opis. Miała to być historia pełna tajemnic i cudów, z czego zgodzę się tylko z tym drugim, bo tego pierwszego, jak dla mnie, było jak na lekarstwo. To może jak jesteśmy już przy marudzeniu to wspomnę jeszcze o jednej rzeczy, która mnie drażniła, a mianowicie postacie. Tak, tym razem moja Meggie mnie w tym aspekcie zawiodła, bo zawsze zachwycałam się tym jak kreowała bohaterów. W „Przeklętych świętych” nie znalazłam żadnej osoby, która zostałaby idealnie stworzona. Miałam dziwne wrażenie, że autorka przy każdym zatrzymała się w połowie i potem tworzyła wszystkich na jedno kopyto, bo jednak każdy miał jakąś indywidualną cechę, ale jednak byli do siebie bardzo podobni, co niestety sprawia, że nie zapadają w pamięć.

Ale już dość tego złego! Przechodzimy do pozytywnych stron tej powieści. Może zacznijmy od klimatu, który zachwyca od pierwszej strony. Jest pełen mroku, owiany lekką tajemnicą (naprawdę lekką) i niesamowicie przyciąga czytelnika. Akcja rozkręca się powoli, ale za to zaskakuje, więc warto trochę poczekać. Sama fabuła mnie zachwyciła i sprawiła, że mimo beznamiętnych postaci, przeczytałam książkę w dwa wieczory, a to tylko dlatego, że czytałam trzy powieści na raz, tak bym pewnie była gotowa w kilka godzin. To co na pewno mnie najbardziej zaskoczyło to zakończenie, którego kompletnie się nie spodziewałam, co jest wielkim plusem, bo ostatnio jakoś często udaje mi się odgadnąć koniec.

Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałabym powiedzieć, a mianowicie to, że mam wielką nadzieję, że powstaną kolejne części, bo „Przeklęci święci” mają w sobie dużo niewykorzystanego potencjału, który mógłby być wykorzystany i rozwinięty w kolejnych tomach, bo szkoda żeby tak ciekawy pomysł został zmarnowany.

Patrząc na całokształt książki myślę, że jest warta przeczytania, ale polecam ją osobom, które są cierpliwe i nie skreślają powieści przez wkurzające postacie. Wiem, że jak bohaterowie irytując to się ciężko czyta, ale dla samej fabuły i wykreowanego świata można się trochę pomęczyć.

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Uroboros.

Pozdrawiam, Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz