środa, 14 listopada 2018

"Jeden błąd" - Anna Szafrańska - recenzja premierowa!

Zazwyczaj początek mojej recenzji jest tajemniczy - nigdy nie można z niego wywnioskować czy powieść mi się podobała, czy nie. Ale w tym wypadku nie będzie owijania w bawełnę, bo Ania Szafrańska stworzyła historię miłosną lepszą niż ta, która miała miejsce na Titanicu!

"Prawdziwa miłość nigdy nie jest błędem"

Dominika właśnie kończy studia i szuka pracy w zawodzie. Poniekąd przypadkiem dostaje posadę nauczycielki w szkole średniej z wychowawstwem w gratisie. Młoda i niedoświadczona boi się, że nie podoła obowiązkom i zawiedzie nie tyko swoich uczniów, ale również przede wszystkim siebie. Na szczęście przyjaciółka okazuje jej wsparcie i trzyma kciuki za nową obraną drogę, której jest przeciwny narzeczony naszej bohaterki - Oliwier. Początki wszędzie są chyba trudne (przynajmniej w mojej ocenie tak jest) czego doświadcza Domi. Wyczuwa wrogość ze strony jednej z uczennic, ale również sympatię ze strony jednego z uczniów...
Początkowo miałam ją za taką sierotkę życiową, cierpiętnicę. Narzeczony ją wyraźnie krzywdzi, a ona doszukuje się wad w sobie samej. W ogóle nie myśli o sobie, dobro innych jest dla niej najważniejsze. Najpierw robi, a później myśli, czym działa jedynie na swoją szkodę. Ale z czasem, gdy postawiłam się na jej miejscu zrozumiałam jej postępowanie. Zagłębiłam się w psychologię tej postaci i zaczęłam normalnie, po ludzku jej...współczuć. 

"To był błąd. Błąd, którego drugi raz nie możesz popełnić." 

Oliwier jest prawnikiem i jednocześnie narzeczonym Dominiki. Młodzi są ze sobą od wielu lat, ale dopiero teraz postanawiają razem zamieszkać i dalej budować własną przyszłość. Jest przeciwny podejmowaniu pracy przez swoją narzeczoną, uważa, że jest w stanie zapewnić im obojgu byt na odpowiednim poziomie, tym bardziej, że po ślubie ma zostać wspólnikiem w kancelarii jej ojca. Brzmi bajkowo? On jako rycerz strzegący kobiety swojego życia, dbający by jej dłonie nie były skalane pracą? Niestety, macie mylne wrażenie, bowiem między młodymi zaczyna się źle dziać... Oliwier jest zaborczy, to taki zazdrosny typ faceta. Nie polubiłam go od samego początku, a od 22 strony wybitnie zaczął działać mi na nerwy. Traktuje Dominikę jak swoją własność, ogranicza ją, kontroluje i...stosuje wobec niej przemoc - nie tylko tę fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną. 

"To w końcu mój narzeczony. On mnie kocha. On chce dla mnie dobrze. Tylko czemu na mnie krzyczy...? Boję się jego krzyku." 

Jest również Mikołaj - uczeń Dominiki, któremu na widok nowej wychowawczyni zabiło mocniej serce. Jest to chłopak z całym bagażem doświadczeń i trudnym życiem, Unika szkoły, jest dosyć oporny do nauki, ale zawiera z Dominiką pakt, który ma mu pomóc skończyć edukację maturą. Jak potoczą się losy tej dwójki? 

"Chcę mieć ciebie jeszcze raz w ramionach. Duszę się, gdy jesteś obok, a ja nie mogę cię nawet objąć."
Nie będzie chyba spojlerem to, jeśli Wam powiem, że tych dwoje połączy miłość inna niż wszystkie. Zakazana. Nieszczęśliwa. Piękna. Z przyjemnością czytałam powieść do pewnego momentu. Potem to uczucie zastąpił strach. Nie wiedziałam co autorka jeszcze wymyśliła dla bohaterów, więc brnęłam w tekst dalej, ciesząc się, że z powieści jest niezły grubasek! Ale niestety, książki Ani Szafrańskiej mają to do siebie, że nawet gdyby miały milion stron, byłyby zbyt krótkie. 

"Jeden błąd" to historia niezwykle wzruszająca, rujnująca staranne makijaże i łamiąca, a wręcz rozdzierająca na małe kawałki serce. O miłości zakazanej, ale niewyobrażalnie pięknej. O ciężkich życiowych sytuacjach i trudnych wyborach. O kompromisach, ale też o ich kompletnym braku. To taka książka, do której aż chce się wracać, mimo, że się wie, iż przyniesie wodospady łez. 

Jeśli myślicie, że jej treść to ganianie za króliczkiem i łapanie go, dążenie do bycia razem mimo wszystko, to ogromnie się mylicie. To nie jest love story czy inna błaha opowieść o miłości jak z filmu. To coś głębszego, prawdziwszego i wartego poznania.

Książka jest naprawdę godna polecenia. Jeśli szukacie prezentu idealnego, to już go znaleźliście, ale do paczki świątecznej dorzućcie coś na uspokojenie i tuzin chusteczek, bo będą bardzo potrzebne. Nie zostaje mi nic innego, jak mieć nadzieję na kontynuację, bo autorka zakończyła powieść w taki sposób, że na usta cisną się słowa "halo! To już? Ale co dalej?! Dawać mi tu kolejną część! Albo najlepiej kilka!" :)

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję autorce i wydawnictwu Novae Res
Serdeczności, Magdalena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz