niedziela, 4 listopada 2018

"Singielka w Londynie - stare miłości i nowe rozterki" Marta Matulewicz - recenzja ambasadorska

Liczę na to, że Ci, którzy właśnie czytają tę recenzję poznali już losy Ewy w Londynie z pierwszej części powieści Marty Matulewicz. Autorka nie ustaje w pisaniu i niedawno pojawiła się jej kolejna powieść "Singielka w Londynie. Stare miłości i nowe rozterki".

Ewę polubiłam bardzo w pierwszej części, przeżywałam z nią radości i smutki. Kibicowałam jej i życzyłam szczęścia. A jak było tym razem?


Ewa, jak pewnie wiecie rozstała się z chłopakiem i z odsieczą od wszelakich smutków przyszła jej przyjaciółka, która zaprosiła naszą bohaterkę do Londynu. Jej początki w tym kraju były całkiem zabawne, jak sama bohaterka, która ma skłonności do wpadania w kłopoty i nie ukrywajmy, ale jest taką uroczą gapą :) Końcówka pierwszej części pozostawiła czytelnikowi sporo domysłów i przede wszystkim pytanie "Czy będzie kolejna część?". I oto jest, chociaż nie ukrywam, że autorka troszkę się ociągała z napisaniem kontynuacji! :) Jednak możemy jej to wybaczyć, wszak warto było czekać ;)

Gapiostwo Ewy osiąga apogeum w momencie, w którym zamiast do pociągu wiodącego do Brukseli wsiada do tego, który swój bieg kończy w Paryżu. "Wsiąść do pociągu byle jakiego..." z pewnością nie było przewodnią myślą bohaterki w tym momencie, gdyż odrobinę popsuło jej wydarzenie szyki!
Niestety, nie może liczyć na pomoc mężczyzny swojego życia, który zamiast romantycznie rzucić wszystko i lecieć za Ewą do miasta zakochanych "jedynie" się zdenerwował i nie udzielił ukochanej należytego wsparcia. Dupek, prawda?
Za to nasza bohaterka dostaje pomocną dłoń od zaprzyjaźnionego Scotta, który już nie pierwszy raz ratuje damę z opresji ;)

Ewa nadal pracuje w tym samym fitness clubie, jednakże jej szef doceniając starania kobiety postanawia posłać jej CV dalej, dzięki czemu nasza bohaterka zostaje menadżerem lokalu. Jej kariera nabiera tempa i o dziwo początkowo nie towarzyszą jej żadne wpadki! Zupełnie jakby to była inna Ewa ;) Jak widzicie druga część przebiega pod znakiem zmian, bo i lokum dziewczęta zmieniają na większe, gdyż poprzednie jest za ciasne. Ale chyba nastaje czas, w którym Ewa musi poszukać czegoś swojego, by mieć w końcu swój bezpieczny kąt.

Podczas lektury poznajemy bliżej Zosię i Pawła, którego podziwiam za spokój - wiecie jak ciężko się mieszka z jedną kobietą, a co dopiero z dwoma? A on to znosił! Szacun stary ;)

Ale zaraz zaraz... Przecież w tytule wyraźnie jest napisane "stare miłości", więc gdzie one są? Co z Oliwierem? Tak, mam na myśli tego dupka, który najpierw zdradza, a później przeprasza i nie docenia skarbu jaki posiada.

Ewa przechodzi w drugim tomie niezwykłą przemianą. Robi się odrobinę bardziej poważna, poukładana i radzi sobie w kryzysowych sytuacjach. Nie raz podczas lektury byłam z niej dumna! Nadal przyprawia nas o łzy radości i czasami wzruszenia, Mam wrażenie, że stała się taką moją literacką przyjaciółką, gdy za długo nie czytałam jej losów, to ciekawiło mnie co u niej i brałam ją po prostu na kawę. By porozmawiać, pośmiać się i wyżalić.

Sama autorka zrobiła całkiem dobrą robotę. Ma lekkie pióro, chce się czytać zdania, które utworzyła. Postaci, które może troszkę irytowały w pierwszej części teraz się lubi, a te, które mają denerwować wkurzają z całą mocą. Potrafi wzbudzić w czytelniku empatię, co jest nie lada wyczynem. Operuje postaciami na wysokim poziomie i widać w jej powieściach progres. Ale pojawia się na końcu powieści znowu to samo pytanie... Kiedy kolejna część? :)

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce, Marcie Matulewicz i Wydawnictwu Lira :)

Serdeczności, Magdalena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz