wtorek, 28 sierpnia 2018

"Armagedon" Graham Masterton


„Wolność jest największym luksusem na świecie. Nieważne, ile kawioru nałożysz na pieczonego ziemianka i tak nie odleci on jak mewa.” „Armagedon” Graham Masterton


„Prezydent Stanów Zjednoczonych nagle traci wzrok. W tym samym czasie ślepną piloci boeinga 747 lecącego nad Górami Skalistymi. Ta sama przypadłość dotyka kierowców samochodów (…). Spadają samoloty, pod kołami pojazdów giną piesi. Setki tysięcy ludzi w Ameryce ślepną z nieznanych przyczyn. Przestaje działać telekomunikacja, radio i telewizja. W ciągu jednego dnia Stany Zjednoczone cofają się w rozwoju o dwieście lat. To Misquamacus, legendarny indiański szaman, powrócił z zaświatów, by dokonać ostatecznej zemsty na kolonizatorach, którzy odebrali ziemię rdzennym Amerykanom. Tylko jasnowidz-wróżbita Harry Erskine i jego przyjaciółka Amelia Carlsson mają dostateczną wiedzę i doświadczenie, by pokonać demona. Zanim odkryją, jak tego dokonać, muszą dowiedzieć się, kim są Zabójcy Oczu oraz zgłębić tajemnice indiańskiej magii”



Kiedyś w końcu przychodzi czas, gdy twój ulubiony autor napisze coś, co kompletnie do niego nie pasuje i długo zastanawiasz się, czy to na pewno wyszło spod jego pióra. Dlaczego tak mówię? A to dlatego, że to chyba najsłabsza pozycja Grahama Mastertona jaką do tej pory czytałam. Nie mówię, że jest to totalna klapa, bo jest tutaj kilka plusów, ale poziom do jakiego mnie on przyzwyczaił powoduje, że czuję się rozczarowana. No ale przejdźmy do konkretów.

Może zacznijmy od pozytywów. Na pewno nie można powiedzieć, że autor nie ma wyobraźni, bo pomysł na fabułę jest genialny, a wykorzystanie legend rdzennych mieszkańców Ameryki jest strzałem w dziesiątkę. Z pewnością jest wiele książek, w których pojawiają się te legendy i są ich podstawą, ale ja osobiście nigdy nie spotykałam się z tym w horrorach, więc w tym gatunku jest to powiew świeżości i oryginalności. Kolejne co mnie zaskoczyło to zakończenie, które trzyma poziom i jest to to, czego bym się spodziewała po tym pisarzu. Koniec na 100% wyszedł spod jego ręki ;)

Teraz przejdźmy do tej gorszej części, chociaż nie wszystko będzie całkowicie złe. Sięgając po „Armagedon”, czytelnikowi obiecuje się horror, więc od razu nastawiamy się, że podczas lektury będziemy się bać. No i właśnie to mnie najbardziej zawiodło. Ani razu nie poczułam strachu, a uwierzcie, że po innych powieściach tego autora, miałam problem z zaśnięciem. Kolejnym minusem, chociaż nie do końca, jest akcja, która ciągnie się niemiłosiernie, ale z drugiej strony jest niezwykle ciekawa. Więc mimo ślimaczego tępa, dzielnie czytałam i czekałam na kolejny przełom, który zawsze mnie zaskakiwały, przez co prędkość wydarzeń przestała mi aż tak przeszkadzać. To jednak powoduje, że tę pozycję poleciłabym  tylko wytrwałym czytelnikom, bo męczyłam ją dość długo.

Podsumowując! Jeśli szukacie dobrego horroru, który wzbudzi w Was strach, to wtedy nie polecam. Lecz jak będziecie szukać książki z ciekawą fabułą, niezbyt wartką akcją,  dobrze wykreowanymi bohaterami, wątkami paranormalnymi to jak najbardziej, bo to wszystko właśnie tam znajdziecie.

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Albatros.



Pozdrawiam, Judyta 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz