piątek, 12 kwietnia 2019

"W czepku urodzone" - Weronika Nawara


"Jestem pielęgniarką, a jaka jest twoja supermoc?"

Sądzę, że z pielęgniarkami miało do czynienia 100% z Was. Ba! Jestem tego wręcz pewna. Spotykacie je w przychodni, szkole, szpitalu, ale również mijacie na ulicy. Bez przysłowiowego czepka są nie do poznania. Czy są cichymi bohaterkami? Czy "odpadem medycznym", jak nazywają je niektórzy?

Weronika Nawara sama się nazywa w czepku urodzoną i takiego też bloga prowadzi. Niedawno ukazała się jej debiutancka powieść "W czepku urodzone". Jako córka pielęgniarki nie mogłam jej nie mieć na swojej półce. Byłam bardzo ciekawa czego się z niej dowiem, czy mnie czymś zaskoczy i przede wszystkim - czy będzie tak ciekawa, jak opowieści szpitalne mojej mamy.
W dobie Internetu roi się od insta-lekarzy, ale o pielęgniarkach, oprócz Weroniki, nie słyszałam. Tym chętniej wzięłam się za lekturę...

Nie jest to powieść pisana prozą, raczej jest to forma wywiadu, wspomnień. Rozmówcami autorki są jej koleżanki i koledzy po fachu, zdarza się bodajże też jakiś lekarz. Książka teoretycznie jest podzielona na rozdziały, ale nie mają one tytułów, ani chociażby numerków - każdy rozpoczyna się cytatem, a raczej fragmentem wypowiedzi, której całość można przeczytać kilka stron dalej. Każda z części porusza inne zagadnienie dotyczące pielęgniarstwa. I tak możemy poczytać o tym, z czym pracujący w tym zawodzie na początku muszą się zmierzyć, jak reagują ich rodziny na wieść jaką życiową drogę obrali, czy jak postrzegają ich znajomi. Niejednokrotnie opisywane są też sytuacje, w których możemy zobaczyć, jak ten zawód jest odbierany przez...pacjentów. I wierzcie mi - czasami włos jeży się na głowie, bo z takim buractwem na ulicy się nawet nie spotkałam, a pielęgniarki muszą mierzyć się na co dzień.

Z niemałym wzruszeniem czytałam fragmenty o śmierci. Bez względu na to, ile lat miała osoba, która odchodziła. Mówią, że pielęgniarki nie powinny, a wręcz nie mogą przywiązywać się do pacjentów. Ale czasami się nie da. Wykonawcy tego zawodu przede wszystkim są ludźmi, a nawiązanie chociażby nici porozumienia  jest czymś oczywistym, co często przychodzi bez naszej wiedzy.

Pielęgniarki często na swojej drodze spotykają wdzięcznych pacjentów, którzy nie chcą sprawiać problemów i chętnie z nimi współpracują. Ok, trochę z tą częstością przesadziłam. Zdarzają się takie sytuacje, ale sporadycznie. W większości osoby leżące w szpitalach są zestresowane nową sytuacją, zabiegiem i myślą, że są skazane na pomoc kogoś innego. Nieświadomie pacjenci mogą być rozdrażnieni, bez dobrego humoru i podświadomie są niemili dla pracowników szpitala, w tym właśnie dla naszych tytułowych bohaterek. A one w takich sytuacjach muszą wykazać się niezwykłą cierpliwością i wręcz z uśmiechem na ustach robić po prostu swoje.

Czy po 12-godzinnym dyżurze taka osoba wychodzi ze szpitala z uśmiechem na ustach? Czy praca daje im satysfakcję, czy robią to, bo jakoś muszą utrzymać rodzinę? A czy wypłata pielęgniarek jest adekwatna do pracy jaką wykonują? Na te pytania i wiele innych odpowiedź znajdziecie w książce "W czepku urodzone" :)

Ale czy warto w ogóle po nią sięgnąć?

Wspominałam, że mam do niej mieszane uczucia. Szpital, a raczej to, co się w nim dzieje jest mi bliskie od dzieciństwa. Uwielbiam medyczne seriale, opowieści ze sterylnych pomieszczeń i sama swojego czasu robiłam wszystko, by znaleźć się tam jako pracownik. Nie udało mi się to, ale może jeszcze nie wszystko stracone? Od "W czepku urodzone" oczekiwałam czegoś, czego jeszcze nie wiedziałam. Czegoś, co zrobi na mnie efekt WOW. Ale nie znalazłam tego na jej kartach. Nie zrażajcie się jednak, bo jeśli nie macie w najbliższej rodzinie lub w znajomych pielęgniarki lub pielęgniarza, to ta lektura będzie dla Was wspaniałą przygodą pełną ciekawostek, empatii i wzruszeń. Nie ukrywam, że niejednokrotnie Was zbulwersuje i rozzłości.

Książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem. Jest w niej trochę błędów, które wyłapało moje wprawne oko, ale w wielu książkach się one zdarzają. Trochę byłam zawiedziona formą reportażu, liczyłam bardziej na pamiętnik, ale mimo to dobrze się ją czytało. Pytanie tylko, czy po jej przeczytaniu spojrzenie czytelnika na zawód, jakim jest pielęgniarka zmieni się na plus? Nie potrafię na nie odpowiedzieć, bo ja od zawsze pałam do niego szacunkiem i jestem pełna podziwu dla osób go wykonujących.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Jak Kupować

Serdeczności, Magdalena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz