Witam!
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją
"Jak Feniks z popiołów" Grety Gulsen. Tytuł tej powieści mnie
zaintrygował, więc wiele nie myśląc zabrałam się za jej przeczytanie. Czy było
warto? Przekonajcie się sami!
Na początku poznajemy główna bohaterkę
Laurę Chojnicką, która odbywa staż w jednym z sopockich szpitali. Dowiadujemy
się, że przeszłość bohaterki nie jest malowana kolorowymi barwami. Wychowała się
ona w domu dziecka, przez co droga do spełnienia marzenia o staniu się
lekarzem, została jej utrudniona. Lecz mimo wszystkich przeszkód, udaje się jej
osiągnąć cel. Jest to osoba twardo stąpająca po ziemi, jedynym jej problemem
jest sfera uczuciowa. Laura przyciąga uwagę wielu mężczyzn zarówno młodszych
jak i starszych, co komplikuje jej i tak zawiłe życie.
W trakcie całej powieści spotykamy wiele
postaci, niektórzy do historii wnoszą bardzo wiele, ale są tez takie postacie,
bez których można byłoby się obejść i tylko robią niepotrzebny chaos. Natłok
postaci w pewnych momentach sprawia, że czytelnik nie jest w stanie odnaleźć
się w fabule, która jest bardzo interesująca i oryginalna.
Akcja książki pędzi jak oszalała, co mi
nie przeszkadza, gdyż uwielbiam wartką akcję, bo wtedy coś się dzieje i wiem,
że się nie zanudzę. Jedynym minusem w akcji jest wielowątkowość, która w
pewnych momentach irytowała. Lepiej by było gdyby autorka skupiła się na kilku
wątkach, a nie wrzucała ich całą masę, lecz mimo tego natłoku książkę czytało
się łatwo i przyjemnie.
Muszę jednak przyznać, że przygotowanie
autorki do napisania tej powieści uznaję za doskonałe. Opisy różnych zbiegów, dolegliwości,
chorób - czułam się tak jakbym czytała jakiś podręcznik do medycyny. Dzięki
dobremu przygotowaniu, książka wydawała się nad wyraz realistyczna. Sądzę, że
to jest bardzo ważne, bo wtedy wiadomo, że została ona przygotowana starannie i
przemyślanie, a nie aby była i tyle.
W książce można znaleźć wiele odwołań do
lektur. Ale spokojnie, są one przedstawione z całkiem innej perspektywy, można
wręcz powiedzieć, że są analizowane z innej strony niż robiliście to w szkole.
Co naprawdę daje odmienny obraz tych książek i w moim wypadku chyba już nigdy nie
spojrzę na te powieści tak samo jak za czasów szkolnych. Mogłabym się nawet
pokusić, żeby stwierdzić, że „Jak feniks z popiołów” mógłby bez żadnych
przeszkód stać się lekturą szkoloną, ponieważ zawiera wszystkie jej elementy i
wielkie pole do popisów interpretacyjnych J
Jedynym minusem, który raził mnie w oczy
i przyprawił o wielką irytację było to, że pod koniec książki urywa się wątek
Laury i nie wiadomo co się z nią stało, bo nagle przechodzimy do historii
Gustawa i Gai. To był właśnie ten moment w powieści, w którym poczułam, że coś
mi nie pasuje i wcale mi się to nie podoba.
Czy poleciłabym książkę? Jak najbardziej!
Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może przypaść do gustu. Polecam ją
osobom, które lubią książki wielowątkowe i przepadają gdy wiele się dzieje. Nie
jest to historia, którą poleciłabym jako luźną opowieść na chwilę wytchnienia.
Jest to pozycja, którą najlepiej zrozumieją osoby lubiące analizować! J
Za możliwość przeczytania dziękujemy
wydawnictwu Czarna Kawa.
Pozdrawiam, Judyta :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz