Witam!
Dzisiaj
przychodzę do Was z recenzją książki „Noc Blizn” Alana Campbella. Jest to
pierwszy tom trylogii „Kodeksu Deepgate”. Jej okładka przyciągnęła mój wzrok, a
opis utwierdził mnie w przekonaniu, że może być to całkiem niezła powieść. Ale
jak wiecie pozory często mylą. Czy w tym przypadku tak było, czy może jednak
opis słusznie mnie do niej przyciągnął? Przekonajcie się sami!
W całej
powieści poznajemy cztery, a nawet pięć postaci, które odgrywają znaczącą rolę
w całej historii. Na początek poznajemy Dilla, który jest młodym aniołem, jest
naiwny i niezdarny, co jednak dodaje mu uroku, bo wraz z biegiem akcji zaczyna
się jego przemiana. Jest to bohater, który zdobył moją sympatię, ponieważ jako
jedyna postać wyróżniała się na tle całej powieści. Nie pasował do wykreowanego
świata, co czyniło go interesującym i chciałam bardzo poznać jego losy.
Kolejną
postacią jest Carnival, która jest demonem. Raz w miesiącu w tzw. Noc blizn,
wychodzi na łowy. Porywa jednego nieostrożnego mieszkańca i wysysa z niego
krew, tym samym zyskując na swoim ciele nową bliznę, która jest karą za
popełnione morderstwo.
Poznajemy
także zabójczynię Reachel, która towarzyszy Dillowi, ponieważ została
przydzielona na jego nauczycielkę. Jest to postać niezbyt dobrze wykreowana,
ponieważ nie za wiele się o niej dowiadujemy. Tak samo o Panu Nettle, wiadomo
tyle, że jest sieciarzem, samotnikiem i szuka zemsty za śmierć swojej córki.
Naprawdę dziwi mnie fakt, że postacie, które tak często przewijają się przez
książkę, nie są w ogóle dopracowane i czytelnik nie dostaje pełnego obrazu
bohaterów.
Ostatnią
postacią jest Truciciel Devon, który zabijał ludzi by uzyskać eliksir dający
nieśmiertelność. Jest to postać, która od samego początku mnie irytowała.
Naprawdę zastanawiałam się jacy ludzie w tym mieście są głupi, że nie zauważyli
co on knuje, a gdy już się zorientowali to dali się mu wykiwać. Davon był
arogancki, wywyższał się oraz czerpał przyjemność z znęcania się nad ludźmi.
Wiele czarnych charakterów darzę sympatią, ale jego osoba nie miała żadnej
cechy za którą można było ją polubić.
Pomijając
fakt, że bohaterowie są niezbyt dynamiczni i wydaje mi się, że nie są nawet do
końca dopracowani. Czytając, miałam wrażenie, że autor chciał kreować bohaterów
na bieżąco, co niestety mu nie do końca wyszło. To jednak pomysł na samych
bohaterów jak dla mnie jest na piątkę.
Mimo
ciekawych bohaterów, akcja książki mnie nie przekonała. Faktycznie, rozwijała
się bardzo szybko i nie można było narzekać na nudę, jednak przez niektóre
opisy nastrój całej książki zaginął. Nie mam nic przeciwko opisom krajobrazów. Łatwiej
jest sobie wyobrazić kreowany świat, lecz opisy wstawiane w środku trwania całej
akcji, były nie do zniesienia. Najbardziej jednak przeszkadzał natłok bohaterów.
Czasami ciężko było się połapać, co dzieje się w danym momencie. Każdy rozdział
skupiał się na kimś innym. Rozumiem budowanie
napięcia, że dopiero za kilka rozdziałów poznamy dalsze losy bohatera, ale jak
dla mnie pisanie z perspektywy pięciu bohaterów to już lekka przesada. Całą
książkę ratuje dobry pomysł na historię, ale jestem pewna, że znajdzie się
wiele osób, którym nie będzie przeszkadzał fakt pisania z perspektywy wielu
postaci.
Książkę
czytało się niestety dość opornie i czasami musiałam przeczytać coś dwa lub
trzy razy, żeby zrozumieć, co autor miał na myśli. Język jest trudny i nie
polecam czytać tego w nocy, gdy już jesteście zmęczeni, bo gwarantuję, że
możecie zupełnie nic nie zrozumieć. Natomiast, gdy zmęczenie nie daje się we
znaki, to powieść jest całkiem przyjemna i naprawdę można się w nią wciągnąć i
z zapartym tchem śledzić losy bohaterów.
Podsumowując:
Czy książka należy do najgorszych? Nie, nie powiedziałabym. Historia ma wiele
wad, jak i zalet - nie skreślałabym jej tak od razu. Pomysł jest super, zawiła
treść może lekko odstraszać, więc poleciłabym ją tylko wytrwałym czytelnikom,
którzy tak łatwo się nie zniechęcają. Nie jest to książka dla wszystkich, ale
ma w sobie to coś co sprawia, że jednak sięgnę po dalsze części i nie dlatego,
że stoją mi na półce, ale po to by poznać dalsze losy Dilla, Carnaval oraz
Reachel. Więc pewnie za jakiś czas wrócę do was z recenzją kolejnego tomu
„Żelazny Anioł”.
Za
możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu MAG
Pozdrawiam, Judyta :)
Coś mi się wydaję, że to nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de