wtorek, 28 listopada 2017

"Zdążyć z miłością" - Beata Majewska

Dzień dobry! Dawno mnie tu nie było. Stęskniłam się za Wami! :*
Dziś przychodzę do Was z recenzją ostatniej części trylogii Beaty Majewskiej, a mianowicie z powieścią "Zdążyć z miłością". Poprzednie dwie części ("Konkurs na żonę" oraz "Bilet do szczęścia") skupiały się na losach Huga Hajdukiewicza oraz Łucji Maśnik. Ich losy skradły moje serce! A jak było tym razem? ;)





Kojarzycie Olgę - byłą dziewczynę Hajdukiewicza, która trochę namieszała w związku jego i Łucji? Była kobietą twardo stąpającą po ziemi, zimną bizneswoman, która po trupach idzie do celu. No właśnie - była.

Olgę dopadła jedna z najgorszych chorób - rak kobiecych narządów. Mimo, że nigdy nie chciała mieć dzieci, to jednak stratę "kobiecości" przeżyła w głębi siebie, nie pokazywała tego na zewnątrz. W końcu nawet najtwardszych ludzi dopada słabość, tym bardziej w takich momentach, a nasza bohaterka w dodatku jest praktycznie zupełnie sama. Jednak Beckerówna podnosi głowę wysoko i dalej robi swoje - w końcu nie dostała wyroku dożywocia, a życie płynie dalej.

Nic nie zapowiada kolejnych rewolucji w jej życiu - dla odmiany tych pozytywnych. Ale los ma dla niej niespodziankę...

Pewnego dnia Olga poznaje przeuroczą dziewczynkę - Faustynę. Po krótkiej rozmowie ta rezolutna pannica zaskarbia sobie sympatię naszej bohaterki, która nie tylko ma podobne przejścia co mała pannica, ale również ma bardzo fajnego tatę - wdowca Kamila Polskiego, oraz brata Maksia. Między całą czwórką nawiązuje się nić przyjaźni, która zdaje się kwitnąć. Mimo pojawiających się niedogodności na ich drodze widać, że między dwójką dorosłych kiełkuje uczucie, którego Olga nigdy by się nie spodziewała - zwłaszcza po sobie. Przecież ona - Olga Becker - nigdy nie myślała o dzieciach, założeniu rodziny, a tu nagle wszystko się zmieniło. Nasza bohaterka poczuła na własnej skórze, że pieniądze i kariera są niczym w porównaniu do ciepła rodzinnego ogniska i miłości jak z filmu. Po kilku miesiącach nie wyobraża sobie życia bez tej małej gromadki. Jej ateizm w niczym nie przeszkadza religijnej rodzince, której niebawem zostaje częścią. W jednym dniu staje się nie tylko żoną, ale również mamą, a raczej "mamolką" jak mówią o niej Faustyna i Maks.

Zawsze po burzy wychodzi słońce - tak samo jest w przypadku Olgi. W końcu wie, że żyje pełnią życia. Kocha i jest kochana, dba i dbają o nią. Jakby ktoś 10lat wcześniej jej powiedział, że będzie w takim miejscu jak jest teraz to wybuchłaby śmiechem.

Niestety, życie nie zawsze jest bajką. Potrafi być okrutne i nieprzewidywalne, ranić do szpiku kości. Sielanka państwa Polskich nie trwa długo. Jeden wypadek sprawia, że wszystko przykrywa czarna mgła... W tym momencie zdałam sobie sprawę z trafności tytułu - jak myślicie, czy Olga zdążyła z miłością?

Beata Majewska na spotkaniu na Targach w Krakowie powiedziała mi, że chce by kobiety płakały czytając tę powieść. Pomyślałam wtedy "Pffff, ja mam płakać? Nie ma mowy!" - wszak ciężko się wzruszam do łez. I wiecie co? Straciłam makijaż na tej książce. Łzy lały się w pewnym momencie strumieniem. "Zdążyć z miłością" bawi, ale też wzrusza niesamowicie czego się nie spodziewałam.

Powieść jest stworzona z niezwykłym namaszczeniem. Wiara gra w niej dużą rolę, czego się w sumie obawiałam, bo nie chciałam czytać religijnej opowiastki, gdzie Bóg jest na każdej stronie. Jakież było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że te epizody nie są nachalne, a dzięki nim historia jest bardziej ciepła i podnosi na duchu.
Bohaterowie są tak wykreowani, że każdy z nich wnosi coś innego, nie ma skopiowanych charakterów, wydarzenia są realne dzięki czemu powieść jest niepowtarzalna.

"Zdążyć z miłością" to książka idealna na prezent, na nudę i na niepogodę. Na szczęście i słoneczko też. Sprawdzi się w każdej sytuacji. To powieść o przemijaniu, o tym jak przewrotny potrafi być los i jak lubi płatać nam figle. Zaskakuje, wzrusza, ale też podnosi na duchu i pokazuje, że człowiek poradzi sobie w każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Składnia czytelnika do refleksji i sprawia, że będziemy się bardziej rozglądać dookoła, a nuż szczęście jest tuż obok?

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce i Wydawnictwu Książnica.



Serdeczności, Magdalena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz