czwartek, 22 lutego 2018

"Pocałunek Stali" Jeffery Deaver


Witam!

Pewnie niczym Was nie zaskoczę, gdy powiem, że dziś zrecenzuje kryminał. Tym razem w moje ręce wpadł „Pocałunek Stali” Jeffery’a Deaver’a, na który z niecierpliwością czekałam, ponieważ uwielbiam styl pisania tego autora. Czy i tym razem mnie zachwycił?



Nie są to pierwsze przygody Lincolna Rhyme’a i Amelii Sachs, z tego co mi wiadomo jest to już dwunasta część. W tym tomie przychodzi im się zmierzyć z kolejnym szalonym mordercą, który nie da się tak łatwo złapać (kto by pomyślał). Ryhme nie pracuje już dla policji, co jest nieakceptowane przez Sachs, ale mimo to próbuje się z tym pogodzić poświęcając się całkowicie pracy. Cała akcja zaczyna się od śmiertelnego wypadku w centrum handlowym, gdy na ruchomych schodach ginie z pozoru przypadkowy mężczyzna, a Amelia śledząc podejrzanego o zabójstwo, staje się świadkiem tego incydentu. Po tym wydarzeniu Lincoln angażuje się w sprawę cywilną, w której celem jest aby rodzina zmarłego otrzymała odszkodowanie. Z pozoru dwie różne sprawy: niefortunny wypadek oraz poszukiwania podejrzanego okazują się być z sobą ściśle połączone. Co łączy te dwie sprawy? Tego musicie dowidzieć się sami.

Deaver przyzwyczaił swoich czytelników do świetnych historii, pełnych zagadek i nieoczekiwanych zwrotów akcji, więc nie będzie w tym nic dziwnego, gdy powiem, że i tym razem tak było. Dostajemy intrygujący kryminał, który od początku wciąga czytelnika i pozwala mu w pełni wczuć się w prowadzone śledztwo. Lubię gdy kryminał jest nieprzewidywalny, aby ciężko było się domyślić, kto tak naprawdę jest mózgiem całej „zabójczej” operacji. Zakończenie wywołało u mnie szok i niedowierzanie, bo nawet ani raz przez myśl mi nie przeszło, że pewna postać byłaby zdolna do tego wszystkiego, a jak sprytnie to zaplanowano.

Mimo że twórczość Jeffery’a jest mi już dobrze znana to nadal nie potrafię uwierzyć z jaką dokładnością są opisane wewnętrzne rozterki zabójcy. Momentami gdy czytałam jak Vernon przygotowuje się do zbrodni, co myśli o swoich ofiarach, jak napawa się bliskością narzędzi, którymi zabija, zaczynałam podejrzewać autora o mordercze zapędy i o problemy psychiczne ;)

Jedyne co mnie nużyło w całej książce to specjalistyczne nazwy związków chemicznych czy innych rzeczy albo typowa prawnicza mowa, którą ciężko było mi czasami zrozumieć. Niektóre nazwy musiałam przeczytać kilka razy by mieć pewność,  że czytam to co jest tam napisane, a nie tworzę całkiem inny wyraz. Z biegiem czasu jednak przekonałam się, że te wkurzające elementy są istotne i mogą wiele powiedzieć o podejrzanym. Dzięki temu wszystkiemu można zrozumieć skąd wzięły się niektóre poszlaki i jak śledczy do tego doszli. Nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie.

Z całą pewnością polecam tę pozycję każdemu fanowi kryminałów. Bez obaw można sięgnąć po ten tom bez znajomości poprzednich, nie przeszkadza to w zrozumieniu. Książka liczy ok. 550 stron, więc mogę obiecać wiele godzin zawiłych intryg i nieoczekiwanych zdarzeń. Skusisz się?

Za możliwość przeczytania dziękujemy:


Pozdrawiam, Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz