wtorek, 13 marca 2018

„Strange the Dreamer. Marzyciel” Laini Taylor


Witam!

Zachęcona piękną okładką i tym, że to mój ukochany gatunek, wzięłam się za lekturę „Strange the Dreamer. Marzyciel” Laini Taylor. Pomyślałam, że tak cudowne opakowanie musi skrywać w sobie intrygującą historię. Chociaż jak mówią „Nie oceniaj książki po okładce”, bo można się bardzo rozczarować. Także zapraszam Was do moich refleksji.



"Miał marzenie, które go prowadziło i nigdy nie opuszczało, stało się częścią jego tożsamości niczym druga dusza pod skórą."




Lazlo Strange jest sierotą, który był wychowywany przez zakonników. Ma obsesję na punkcie odnalezienia miasta Szloch, które zniknęło bez śladu już dawno temu. Spędził on wiele lat na poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na jego temat. Wszyscy wokół uważali Lazlo za dziwaka, aż do momentu gdy nastaje realna możliwość odwiedzenia miasta Szloch, wtedy legenda staje się prawdą. Ale czy miasto będzie wyglądać tak jak wyobrażał je sobie nasz bohater? Czy miejsce pełne tajemnic istnieje naprawdę?

Na początku skupimy się na bohaterach, którzy są idealnie wykreowani. Głównego bohatera polubiłam od początku, może dlatego że jest podobny do mnie, gdyż jest książkoholikiem. Jego wyobraźnia nie zna granic i chyba głównie dzięki temu zyskał moją sympatię. Także Sarai zasługuje na uwagę, jest córką bogini i dysponuję magicznymi mocami, chociaż nie tylko ona może się nimi pochwalić. Urzekła mnie tym, że potrafiła gnębić poprzez sny – czasami też bym chciała mieć taki dar. Nie żeby coś, zazwyczaj jestem naprawdę bardzo miła i darzę ludzi sympatią, może tylko niektórym dałabym lekką nauczkę :D Przyznaję, że pomysł na postacie i ich przedstawienie to majstersztyk, więc wielkie brawa dla autorki, bo to wielkie osiągnięcie stworzyć postacie z charakterem.

"Co to jest horyzont? - zapytał Lazlo z kamienną miną. - Coś jak koniec półek z książkami?"

Akcja to coś co spędza mi sen z powiek, bo nie wiem jak się do tego odnieść. Niby ona jest, bo jednak dzieje się dość trochę, ale z drugiej strony nie rozwija się zbyt szybko, nie zaskakuje czytelnika nieoczekiwanymi zwrotami. Mamy tutaj umiarkowane tempo, wszystko toczy się swoim własnym rytmem. Czy jest to dla mnie wielki minus? Absolutnie nie! Jestem fanką szybkiej akcji, ale gdy mam ją w każdej książce to zaczynam odczuwać monotonię, więc cieszę się, że niektórzy autorzy stawiają na wolniejszy przebieg wydarzeń, a mimo to lektura jest nadal niezwykle wciągająca i interesująca. 

Fabułę po prostu kocham. Myślałam, że dostanę kolejną przewidywalną książkę, która niczym nowym mnie nie zaskoczy, bo co można jeszcze wymyślić. Jak bardzo się myliłam! Przyznaję, że czasami trzeba przebrnąć przez długie opisy, które nie ukrywam, że nużą, ale jakby nie patrzeć to jednak wiele istotnych informacji przekazują, więc mam co do nich mieszane uczucia. Znajdziemy tutaj wątek miłosny, który był taki słodki i delikatny, ale niestety autorka pod koniec go spieprzyła, ale mimo to nadal im kibicuję. O kim mówię? Tego musicie się dowiedzieć już sami. Zakończenie zwiastuje na szczęście kolejne części, bo jeśli by tak się zakończyła książka, to najprawdopodobniej bym kogoś zamordowała. A w tej sytuacji: Dawać mi natychmiast kolejny tom! W trybie natychmiastowym!

Na koniec powiem tylko, że jeśli jesteście fanami fantastyki i nie przeszkadzają wam dłuższe opisy to nie zastanawiajcie się i sięgajcie po „Strange the Dreamer. Marzyciel” , bo przygoda jaką funduje autorka jest znakomita.

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu SQN.



Pozdrawiam, Judyta

2 komentarze:

  1. Mnie i fantastyce do pewnego czasu nie było po drodze. Teraz powolutku przekonuję się do niej i zastanawiam dlaczego tak się przed nią broniłam. Jestem początkującą "fanką" i chciałabym czytać powieści, które mnie nie zniechęcą. Ta wydaje się interesująca, jedyny minus to tomy, jestem niecierpliwa, nie lubię czekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tyle Marzyciela w sieci, co w walentynki kwiatów i czekoladek... Aż mdło. Ale widocznie warto, skoro większość recenzji, na które się natknęłam są pozytywne. Ale poczekam, niech boom lekko ucichnie, a kurz zachwytu opadnie. Wtedy zdecydowanie sięgnę. Oczywiści, o ile starczy mi życia.

    OdpowiedzUsuń