Tak jak powiedziałam to tak zrobiłam i zaraz po zakończeniu
poprzedniej części, wzięłam się za kolejną. A mowa tutaj o „Tajemnicy
nawiedzonego lasu” Anny Kańtoch! Jak mogliście przeczytać w poprzedniej
recenzji, byłam zachwycona pierwszym tomem i nie mogłam się doczekać, aż zacznę
czytać drugi. Czy zachwycił mnie tak samo? A może bardziej? Zaraz się dowiecie
;)
Już dwa miesiące minęły od wydarzeń w których uczestniczyła
Nina. Powoli wszystko zaczyna wracać do normy, przynajmniej tak się wydawało.
Pewnego dnia w jej szkole pojawia się sierżant Sowa wraz z porucznikiem Lisem i
zabierają dziewczynę do tajemniczego ośrodka, gdzie spotyka znajomych z
minionych wakacji. Jak się potem okazuje z instytutu nie ma ucieczki, bo w
otaczającym go lesie grasują przerażające potwory o czerwonych oczach i
szczypcach zamiast dłoni. A niedaleko
ośrodka znajduje się tajemnicza węglowa osada, która okryta jest aurą magii.
Jaką tajemnicę skrywa wioska? Co z tym wszystkim wspólnego ma Nina?
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to był fakt, że jeśli ktoś
nie znałby poprzedniej części to bez problemu odnalazłby się w fabule, więc bez
obaw można pomylić kolejność. Oczywiście jak poprzednim razem okładka znowu
przyciąga wzrok, więc wielkie brawa dla Dominika Brońka za tak klimatyczne
oprawy, które zostały perfekcyjnie wykonane i aż chce się mieć je na półce. No
ale nie oceniajmy książki po okładce, bo możemy się sparzyć. Także już nie
przedłużając opowiem co nieco o wnętrzu.
Bardzo się bałam, że kontynuacja nie będzie już tak dobra
jak pierwszy tom, bo wiadomo jak łatwo wszystko zniszczyć. Z nieukrywaną ulgą
jednak stwierdzam, że autorka mimo że postawiła sobie porzeczkę bardzo wysoko,
to poradziła sobie znakomicie i pokazała, że kolejna część może być równie
dobra co poprzednia, a nawet lepsza. Jestem pełna podziwu dla wyobraźni pani
Anny, bo wykreowany świat, opisy miejsc, potworów, były znakomite i momentami
przyprawiały mnie o lekkie dreszcze, chociaż ta część już nie była tak bardzo
mroczna jak „Tajemnica Diabelskiego Kręgu”.
Fabuła jest intrygująca i wciągająca, widać, że autorce nie
kończą się pomysły na coraz to nowe przygody Niny, więc jestem bardzo ciekawa,
co przygotowała dla niej w kolejnym tomie. Dużo się dzieje, nie ma czasu na
nudę, ciągłe budowanie napięcia ,które jest o poziom lepsze niż ostatnim razem,
to wszystko powoduje, że chce się czytać i ani na moment nie przerywać od
lektury.
Oczywiście mamy kolejną zagadkę, którą trudno jest rozwiązać, ja do
samego końca nie wiedziałam jaka jest prawda, a zakończenie po raz kolejny mnie
zaskoczyło i zostawiło z otwartą buzią. Widać, że autorka wie jak zachęcić
czytelnika, aby sięgnął po kolejną część, bo ja z pewnością to zrobię i to już
niebawem. Mogłabym pisać i pisać, jaka ta książka jest wspaniała i wciągająca, ale
myślę, że warto się przekonać samemu co w trawie piszczy, więc zachęcam was
gorąco do lektury!
Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu
Uroboros.
Pozdrawiam, Judyta
Anna Kańtoch i przepiękne okładki jej książek! Swoją drogą, wiecie może, kto projektował te śliczne okładki?
OdpowiedzUsuń