wtorek, 17 kwietnia 2018

"Tajemnica nawiedzonego lasu" Anna Kańtoch

Witam!

Tak jak powiedziałam to tak zrobiłam i zaraz po zakończeniu poprzedniej części, wzięłam się za kolejną. A mowa tutaj o „Tajemnicy nawiedzonego lasu” Anny Kańtoch! Jak mogliście przeczytać w poprzedniej recenzji, byłam zachwycona pierwszym tomem i nie mogłam się doczekać, aż zacznę czytać drugi. Czy zachwycił mnie tak samo? A może bardziej? Zaraz się dowiecie ;)




Już dwa miesiące minęły od wydarzeń w których uczestniczyła Nina. Powoli wszystko zaczyna wracać do normy, przynajmniej tak się wydawało. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się sierżant Sowa wraz z porucznikiem Lisem i zabierają dziewczynę do tajemniczego ośrodka, gdzie spotyka znajomych z minionych wakacji. Jak się potem okazuje z instytutu nie ma ucieczki, bo w otaczającym go lesie grasują przerażające potwory o czerwonych oczach i szczypcach zamiast dłoni.  A niedaleko ośrodka znajduje się tajemnicza węglowa osada, która okryta jest aurą magii. Jaką tajemnicę skrywa wioska? Co z tym wszystkim wspólnego ma Nina?

Pierwsze na co zwróciłam uwagę to był fakt, że jeśli ktoś nie znałby poprzedniej części to bez problemu odnalazłby się w fabule, więc bez obaw można pomylić kolejność. Oczywiście jak poprzednim razem okładka znowu przyciąga wzrok, więc wielkie brawa dla Dominika Brońka za tak klimatyczne oprawy, które zostały perfekcyjnie wykonane i aż chce się mieć je na półce. No ale nie oceniajmy książki po okładce, bo możemy się sparzyć. Także już nie przedłużając opowiem co nieco o wnętrzu.

Bardzo się bałam, że kontynuacja nie będzie już tak dobra jak pierwszy tom, bo wiadomo jak łatwo wszystko zniszczyć. Z nieukrywaną ulgą jednak stwierdzam, że autorka mimo że postawiła sobie porzeczkę bardzo wysoko, to poradziła sobie znakomicie i pokazała, że kolejna część może być równie dobra co poprzednia, a nawet lepsza. Jestem pełna podziwu dla wyobraźni pani Anny, bo wykreowany świat, opisy miejsc, potworów, były znakomite i momentami przyprawiały mnie o lekkie dreszcze, chociaż ta część już nie była tak bardzo mroczna jak „Tajemnica Diabelskiego Kręgu”.

Fabuła jest intrygująca i wciągająca, widać, że autorce nie kończą się pomysły na coraz to nowe przygody Niny, więc jestem bardzo ciekawa, co przygotowała dla niej w kolejnym tomie. Dużo się dzieje, nie ma czasu na nudę, ciągłe budowanie napięcia ,które jest o poziom lepsze niż ostatnim razem, to wszystko powoduje, że chce się czytać i ani na moment nie przerywać od lektury. 
Oczywiście mamy kolejną zagadkę, którą trudno jest rozwiązać, ja do samego końca nie wiedziałam jaka jest prawda, a zakończenie po raz kolejny mnie zaskoczyło i zostawiło z otwartą buzią. Widać, że autorka wie jak zachęcić czytelnika, aby sięgnął po kolejną część, bo ja z pewnością to zrobię i to już niebawem. Mogłabym pisać i pisać, jaka ta książka jest wspaniała i wciągająca, ale myślę, że warto się przekonać samemu co w trawie piszczy, więc zachęcam was gorąco do lektury!

Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Uroboros. 

Pozdrawiam, Judyta

1 komentarz:

  1. Anna Kańtoch i przepiękne okładki jej książek! Swoją drogą, wiecie może, kto projektował te śliczne okładki?

    OdpowiedzUsuń