Witam!
„Toń” Marty Kisiel to jedna z nielicznych książek, którą
zaczęłam czytać, bez uprzedniego zapoznania się z opisem. Wiedziałam tylko, że
jest to pozycja o rodzinnych sekretach, ukrytych skarbach i historii Dolnego
Śląska. Niby niewiele, ale właśnie to skusiło mnie, aby po nią sięgnąć. Czy
warto było? A może to nie było mądre posunięcie?
Dżusi Stern na życzenie swojej ciotki wraca do Wrocławia, aby
oddać jej przysługę, która polega na tym, że dziewczyna ma pomóc starszej
siostrze w opiece nad kotem i przypilnować mieszkania, aż ciotka nie wróci.
Proste? Tak się tylko wydaje. Już od pierwszego dnia nic nie idzie po myśli
Dżusi, a gdy zostaje wplątana w morderstwo, całe jej dotychczasowe życie
wywraca się do góry nogami. A to jeszcze nie koniec problemów. Jak potoczą się
jej dalsze losy? Czy ma jeszcze szansę na normalne życie?
Gdy zaczynałam czytać, nie miałam żadnych oczekiwań co do
lektury, chciałam tylko miło spędzić wieczór i dobrze się bawić. I wiecie co?
Właśnie tak było. Nawet nie podejrzewałam, że tak się wciągnę i ani na moment nie
oderwę się od książki. Czytałam ją nawet przy obiedzie, a nigdy tego nie robię,
bo boję się, że mogę poplamić strony i będzie to brzydko wyglądać - ale mniejsza
o to. Powieść jest bardzo dobrze napisana i dopracowana, nie ma się wrażenia,
że czegoś brakuje, to niestety często mi się zdarza, ale na szczęście nie
tutaj. Akcja ciągle brnie do przodu, cały czas coś się dzieje, że nie sposób się
nudzić, a to już wielki plus, bo kto nie lubi wartkiej akcji?
Autorka zachwyca czytelnika wyrazistymi postaciami, które
albo się kocha albo nienawidzi, nie ma nic pomiędzy. Każdy z nich ma swoje wady
i zalety, są tak dobrze wykreowani, że aż namacalni. Czasami może się jednak
wydawać, że niektórzy są leciutko przerysowani, zbyt idealni, ale nie dajcie
się zwieść, bo to tylko pozory. Pani Marta nadała niektórym bohaterom cechę
idealnego kamuflażu, który nie tylko zwodzi osoby znajdujące się na kartach
powieści, ale także samego czytelnika. A to tylko dodaje tajemniczości całej
historii.
Czy polecam tę pozycję? Jak najbardziej. Sięgając po „Toń”
Marty Kisiel jestem przekonana, że się nie zawiedziecie i będziecie chcieli
jeszcze. Jeśli kolejne pozycje tej pani, będą tak samo dobre i wciągające to
zostaję jej wierną fanką i z pewnością nie raz jeszcze zagości na mojej półce.
Myślę, że każdy kto szuka dobrej książki z dawką dobrego humoru, powinien wziąć ją pod uwagę i
rozpatrzyć jej kandydaturę ;)
Za możliwość przeczytania dziękujemy wydawnictwu Uroboros.
Pozdrawiam, Judyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz